Chyba tylko tak mogę scharakteryzować ten film. Nic innego, a tym bardziej pozytywnego nie przychodzi mi do głowy. Owszem był chwilami śmieszny, niezłe efekty specjalne, ale cała reszta to średniej jakości hollywoodzki bulshit :] Metamorfozy bohaterów (Bloom'a), monologi mające trafić do naszego sumienia (Keira) itd., itp. wszystko to już było i to nie raz i nie dwa. Właściwie w tym filmie broni się tylko Depp, no i jeszcze zapomniałbym - dobra rola Rush'a jako Barbossa.
Film ciągnie się niemiłosiernie, a końcówka jest już nie do wytrzymania.
Humor autorów też troszkę kuleje... scena ślubu podczas walki?! - czasami wyglądało to jak niesmaczna satyro-ironia - niestety.
Gdzieś wyczytałem, że planowana jest produkcja kolejnych 3 części? x.O
Mam nadzieje, że to tylko plotki. Piraci z Karaibów: Na krańcu świata - i niech lepiej tam pozostaną.
Pozdrawiam