W zawieszeniu przewijam kanały, nagle ukazał się David. Nie wiedzieć czemu nigdy za nim nie przepadałem, nie wiem, może to wina jego pochodzenia. Myślę sobie, zerknę, w jakim gniecie zagrał. Wiele się nie naoglądałem, reklama. W wolnej chwili zaglądam do sieci, bo nie wiem, czy jest sens tracić mój błogi stan. Jest gorzej niż zakładałem. Coś mnie jednak zaintrygowało w tej krótkiej scenie z Haselhoffem, jeszcze nie wiedziałem, że gra swoją postać. Oglądam, wlepiam ślepia i za chwilę w głos brechtam. Obejrzałem do końca i sam nie wiem co myśleć. Ten filmy okazał się kapitalny dla mojej zmęczonej głowy. Aż się zaniepokoiłem, czy ze mną jest już tak źle, mając w pamięci tak nisko ocenę. Zacząłem czytać komentarze i odnoszę wrażenie, że większość osób nie potrafi podejść do filmu z dystansem. Gdyby zmienili nastawienie, może nie tylko by dostrzegli sztuczne bimbały, krew i animację komputerową piranii na poziomie smoka z pierwszej ekranizacji Wiedźmina. Jak dla mnie taki był zamysł reżysera, któremu udało się dobrze całość zbalansować, niby jakaś fabuła, niby jakieś efekty, niby trochę dreszczyku okraszone cyckami i dobrymi zabawnymi momentami. Twórcy udało się nie przesadzić w tym kiczu, co uczyniło go przyjemnym w odbiorze. Założyłem konto, by opisać wrażenia, bo nie mogę pojąć oceany. Jeszcze jedno co mi zostało po obejrzeniu, polubiłem Davidka, pzdr.