Zacznę od tego, że całościowo film był naprawdę powalający. Jestem typem gamera i przemówił do mnie kompletnie. Tym samym niestety potwierdzam zdania, że dla ludzi, którzy są/byli graczami lub którym nowinki technologiczne nie są obce, film na pewno przypadnie do gustu, pozostali się wynudzą.
Spielberg jak na wiekowego człowieka poradził sobie znakomicie w temacie świata wirtualnego i gamerskiego. Jestem pełen podziwu. Cały świat wykreowany przepięknie, a motion twarzy mnie powalił. Świetna synchronizacja ust! Jednak przyhamuję trochę tutaj bo nie były to efekty REALISTYCZNE. Film był zrobiony totalnie gamersko i słowo "gamer" można, a nawet trzeba używać tutaj często.
Do tego w trakcie filmu łapały mnie rozkminy, a dokładniej po ukazaniu tych wszystkich ludzi biegających po centrum miasta w realu i machających rękoma przed siebie... że to wcale niekoniecznie jest film a może delikatna wizja przyszłości? Zarówno publiczne granie jak i poniekąd ucieczka do tego świata? Bo tam można wszystko? Zresztą to drugie już poniekąd się zaczęło i ciągle rozwija. Moim zdaniem to taki ukryty przekaz w filmie.
A więc czego dotyczy ten niedosyt?
♦Wszystko początkowo zapowiadało się dobrze. Mamy świat, mnóstwo gier, własnego avatara, drop, itemy, golda, wszystko typowo... GAMERSKIE. Jak na tak szeroki świat i tyle możliwości, za dużo tego świata nie pokazali. Za bardzo skupili się na głównym celu, który niestety ale nie był dla mnie przekonujący. Fajnie, że szukali sobie jajka no ale... to wciąż tylko gra, zabawa, pokażmy więcej!
♦Tak bardzo cieszyłem się na wieść, że film będzie pełny znanych postaci. No cóż... akcje trwały tak szybko, że nawet nie zdążyłem się większości przyjrzeć a co dopiero rozpoznać. Świetnie było zobaczyć postaci ze Starcrafta czy Overwatch ale za mało poświęcono uwagi tym wszystkim postaciom. Ja wiem, że na tysiące graczy ciężko byłoby skupić się na każdym ale na przykładzie Tracer. Widziałem ją w filmie dwa razy o łącznej długości.. 2 sekund? Żadnej jej konkretnej walki. Sporo postaci też nie kojarzyłem i nie byłem pewny czy to wymysł reżysera czy one faktycznie gdzieś występowały ale to akurat nie jest żaden zarzut czy wada filmu. Po prostu wszystko działo się za szybko w kluczowych momentach walk. Których zresztą też nie było za dużo. Bardziej to taki - ADVENTURE, odwołując się do głównej gry.
Pomimo świetnego pomysłu, dobrego wykonania i całej otoczki gamerskiej, która do mnie przemawiała, potencjał nie został chyba do końca wykorzystany. Za dużo skupienia na niekiedy niepotrzebnych rzeczach, za mało dania nam frajdy z tych wszystkich postaci.
Dodam też, że po filmie stwierdziłem sobie w duchu, że kurde... chciałbym w takie coś zagrać :P
~Tak na marginesie. Kim była postać Sho? To jakaś postać z gry?
Może i pokazali troche tej "gamerskości", no bo niby postacie z gier były... ale myśle że Spielberg mógł bardziej wydoić temat. Było dużo odniesień do popkultury, nawiązania do filmów i muzyki- odniosłam wrażenie że na to bardziej położyli nacisk niż na grach. Nie jestem żadną znawczynią ani jakimś wielkim graczem, ale kilka postaci z gier rozpoznałam, nawiązania też były zrozumiałe- nie trzeba grać 24/7 by wiedziec czym jest easter egg, ale zgadzam sie z tobą że za krótko i za mało pokazali tych wszystkich postaci z gier. I jak sam zaznaczyłeś brakowało zagłebiebia sie w te tematy. Ja osobiście liczyłam na jakieś malutkie nawiązanie do "Five Nights at Freddys", gry pełnej easter eggów i dzisiaj popularnej ,ale na próżno ( no chyba ze czegos nie zobaczyłam na ekranie bo za szybko wszystko skakało)