Player One

Ready Player One
2018
7,0 103 tys. ocen
7,0 10 1 102502
5,9 53 krytyków
Player One
powrót do forum filmu Player One

Jeden z niewielu przypadków, gdy film jest według mnie lepszy niż oryginalna książka. Kwestia fundamentalna to komputerowe efekty w filmie kontra ich książkowy opis – ewidentnie widać że każdy choćby najbardziej cudowny książkowy opis musi przegrać z ich graficznym przedstawieniem za pomocą komputerowych efektów specjalnych w filmie. (Nawiasem mówiąc nawet gdy czytałem serię GameDec przed oczami miałem do pewnego stopnia wizualizacje wirtualnej rzeczywistości z tego filmu). W sumie to truizm, nazywa się naszą kulturę obrazkową, ale na tym przykładzie wyraźnie widać że obraz oddziałuje dużo silniej niż tekst.
Następnie drobne zmiany zarówno w treści zagadek, zadań do wykonania itp. Mam wrażenie że uczyniono je trochę mniej nerdowskimi, choć wiele książkowych nawiązań i odwołań do np. gier z automatów, Atari, innych wczesnych komputerów, czy także do anime itp. pozostało w filmie, to cieszę się że cześć z nich zastąpiono nawiązaniami do szeroko pojętej pop kultury (o większości wymienianych w książce gier na Atari nigdy nie słyszałem, fanem anime też nie jestem). Odniosłem także wrażenie że Ernest Cline (autor) w dużo większym stopniu niż twórcy filmu był sam mocno zajarany latami 80-tymi. Zamiana tych motywów na bardziej uniwersalne ogólnie pop kulturowe uczyniło je bardziej zrozumiałymi dla przeciętnego widza, a także świat w filmie jest przez to trochę bardziej urealniony i upodobniony do rzeczywistego.
Kolejna sprawa jest mała, ale wywołała od razu moją obiekcję, którą na szczęście w filmie pominięto całkiem. Chodzi o książkowy motyw w którym teleportacja pomiędzy światami w Oasis jest płatna i naszego bohatera początkowo całkiem na nią nie stać, dlaczego?, jak?, po co? W dobie Internetu, za pomocą którego możemy być wszędzie gdzie chcemy. Poza tym skoro Oasis miało być bezpłatne, to po co takie sztuczne i płatne ograniczenie. Kolejna mała sprawa to zamiana niektórych filmowych zadań na bardziej ogólne znalezienie ukrytego sensu, nawiązań itp. zamiast nieciekawego książkowego „odgrywania” roli w wirtualnej wersji filmu (w której punktowane jest m.in. wierne wypowiadanie filmowych dialogów).
Dodatkowo choć może to tylko jest wina kiepskiego polskiego tłumaczenia, czy samego tłumacza w ogóle (ciężko mi się wypowiadać o angielskim oryginale, bo go nie widziałem). Mianowicie wiele „growych” określeń ma nazwy lub skróty dosłownie tłumaczone na polski na jakieś „wołające o pomstę do nieba” kwiatki, neologizmy itp. np. postacie niegrywalne są w książce określane PNG (Postacie Nie Grywalne), zamiast zastąpić to utartym i zrozumiałym dla wszystkich graczy określeniem NPC („enpec”). Odniosłem wręcz wrażenie że tłumacz nie był zbyt zorientowany w terminach i określeniach używanych przez gracy, stąd takie dosłowne tłumaczenia.
I wreszcie trochę słaby książkowy pomysł, gdy zaszczuci i ścigani nasi bohaterowie, otrzymują pomoc od samego Ogga (Ogdena Morrowa) w postaci bezpiecznego lokum z którego mogli się bezpiecznie łączyć z wirtualnym światem.
Na koniec, żeby nie było tak że książka jest całkiem do niczego. Kilka książkowych motywów podobało mi się bardziej. Choćby groźniejsza atmosfera niebezpieczeństwa w których złowroga korporacja morduje jednego z głównych bohaterów w realu upozorowując jego samobójstwo, ale rozumiem że film byłby zbyt mroczny i pewnie nie zmieścił się w niskiej kategorii wiekowej. Druga sprawa, to groźniejsza w swojej wymowie sytuacja, gdy drugie (z trzech zadań) w pierwszej kolejności rozwiązują pracownicy korporacji. Trzecia sprawa to motyw włamania się do wewnętrznego Intranetu przez samego Wade’a po tym jak dał się specjalnie w tym celu złapać (choć filmowy motyw pojmanej Artemis, która dzięki temu pomaga naszym bohaterom „od środka”, także jest niezły i emocjonujący). Czwarta sprawa to o wiele ciekawiej zarysowana początkowa wrogość i rywalizacja naszych bohaterów w pogoni za rozwiązaniem całej zagadki, zazdrosne strzeżenie sekretów odgadywanych zadań itp., zamiast filmowego, początkowo trochę nieufnego ale w sumie coraz ciaśniejszego sojuszu i współpracy. Co nabiera dodatkowego znaczenia w przypadku gdy ostatnie zadanie wymaga współdziałania.
PS. Ciekawe czy gdybym najpierw poznał książkę, a nie film, czy też byłbym tak krytyczny względem niej, czy jednak nie przypadła by mi do gustu skala zamian w filmowej adaptacji.