Lubię mocne filmy, ale ten jest tak dosłowny i brutalny, że momentami miałam ochotę wyjść z kina - jak niektórzy widzowie podczas seansu, który oglądałam. To epatowanie okrucieństwem w sposób nie pozostawiający pola dla wyobraźni nie mieści się w moim pojmowaniu rzeczywistości i estetyki. Wiem jedno, nie mam ochoty na ponowne spotkanie z tym dziełem. Dla mnie to zbyt mocne kino.
Przyznajesz się, że film nie jest dla Ciebie, ale jednocześnie zaniżasz jego ocenę. Ukazanie brutalności w całej swojej okazałości było właśnie celem tego filmu (dlatego, by podkreślić zdeprawowanie ludzi, zabrano im jak najwięcej, w tym mowę). Równie dobrze możesz skrytykować komedię za to, że była zbyt śmieszna, lub horror za to, że był zbyt straszny.
Tu juz nie chodzi o samą brutalność i dosłowność poszczególnych scen ale nic za tym dalej nie idzie,nie ma drugiego dna,nie ma katharsis,takie trochę łopatologiczne wyłożenie kawy na ławę i może film nawet byłby się obronił gdyby nie ucięta końcówka,bez pomysłu,takie mam wrażenie.
Nie ma drugiego dna? Ja ich widzę conajmniej kilka. Pierwsze: jak odarcie z zakłamania słowem obnaża groteskowość naszego życia. Drugie: widziani z zewnątrz nie jesteśmy wcale tacy rozwinięci. Wystarczy usunąc jeden element a już wyglądamy i zachowujemy się jak zwykle zwierzęta. Trzecie: nie widzimy codziennej przemocy, bo nie chcemy widzieć. Wolimy odwracać wzrok. Dlatego w grupach zamkniętych dochodzi do wynaturzeń. U nas te sistry katujące wychowanków czy kultura więzienna. Wolimy tam nie zaglądać i łudzić się, że wszystko jest cacy. Czwarte: miłość przegrywa z pragmatyzmem i warunkami życia. Itd, itp. Nie widzisz tego , to Twój problem. Ja bardzo długo snułem refleksje. a im dłużej myślałem, tym więcej dostrzegałem.
Nie odniosłem wrażenia epatowania przemocą. Wręcz przeciwnie. Wszystko kręcone z oddalenia, beznamiętnie, ak przez teleskop. Gdy porówna się to z jakimś gorno... Poza tym brutalność była jak seks, częścią tej historii. Trudno jej unikać, gdy robimy film tak naturalistyczny. A że trudna do wytrzymania? A jaka ma być brutalność? Miła, zabawna, radosna?
Widziałam wiele mocnych i przytłaczających filmów. Żaden z nich nie wywoływał u mnie jednak torsji. I nie przypominam sobie sytuacji, w której miałabym aż tak wielką ochotę, żeby wyjść z sali kinowej. Nie wiem czemu robi się takie filmy. Uważam, że są one w swojej dosłowności tak przytłaczające, że ja jako widz obdarzony jakąś tam wrażliwością, po prostu nie jestem w stanie przyjąć takiej dawki "obrzydliwości" i przemocy... Wiem jedno - nie chcę oglądać takiego kina. Brutalność można pokazywać na wiele różnych sposobów. Tutaj pokazano ją w sposób łopatologiczny, nie pozostawiając nawet najmniejszego miejsca na niedopowiedzenia i wyobraźnię...
Ja wręcz przeciwnie. Nie mogłem się od tego filmu oderwać. To i tak nic w porównaniu np. do Sweet Movie czy (nie pamiętam tytułu) filmu o pisarce, która wyniosła się do domku w lesie, zostaą napadnięta przez bandę, była torturowana i gwałcona a w końcu wszystkich wyrżnęłą (min. śrubą łodzi). Nie mówiąc już o np Nieodwracalne, po którym do dziś się otrząsam. A czemu w tym filmie pokazano w sumie niezbyt wielką, wręcz banalną przemoc aż tak brutalnie? Bo ten film ucieka od zawoalowania, od teatralności. Ma w okrutny sposób pokazać ludzi, których jedna wada zdrowotna stawia całkowicie poza nawiasem i zainteresowaniem społeczeństwa, skazuje na plemienne rytuały władzy i wykorzystywania, pozbawia szans i nadziei. Nie mają ani gdzie uciec, ani kogo prosić o pomoc. Są dla reszty niewidzialni, zmuszeni do kiszenia się we własnym sosie. To świetny zabieg. Ta przemoc dziejąca się spokojnie i beznamiętnie. Żadnych krzyków i wyzwisk przed zadaniem ciosu. Nawet brak płaczu i szlochu. Jak pod mikroskopem. Kamera statyczna, brak zbliżeń, muzyki. Oglądamy nie mogąc nic zrobić i nawet nie do końca rozumiejąc. Im dłużej myślę, tym bardziej mi się ten film podoba. No cóż, życie nie jest zawsze słodkie i łatwe do przełknięcia.
Szczerze przyznam, że nie znam filmów, które przywołałeś powyżej. Jeśli są mocniejsze niż "Plemię", to chyba po seansie musiałabym się udać na jakąś terapię do psychologa... Mnie ten film tak przybił, że nie wyobrażam sobie, iż można nakręcić coś jeszcze bardziej brutalnego. Innymi słowy - muszę unikać filmów wymienionych przez Ciebie powyżej ;-) Moja psychika zapewne nie byłaby w stanie się po nich otrząsnąć...
„Lubię mocne filmy, ale ten jest tak dosłowny i brutalny, że momentami miałam ochotę wyjść z kina”. To chyba sedno. Ty oczekujesz „mocnego” filmu. Niech nawet Tarrantino rozwali czaszkę, ale niech uczyni to w jakiejś poetyce, konwencji, niech złagodzi dyskomfort mrugnięciem. Ale film „mocny i prawdziwy” nie potrzebuje teatru przemocy. Pamiętasz Funny Game? Prawdziwe okrucieństwo jest mało spektakularne. Ale właśnie „prawdziwe”. Ostatnio oglądałem film o brytyjskim śledztwie w sprawie handlu diewczynkami w wieku 10-12 lat odbywającym się nie za górami i lasami, nie dawno dawno temu, ale dziś, w Londynie. Bezsilność władz, bezczelność bandytów, manipulacje psychiką dzieci, wielokrotne gwałty, seks grupowy, okaleczenia.... Nie mogłem po tym zasnąć. Wyobrażam sobie, że gdyby powstał tak bezlitosny film o tym jak Plemię, zostłaby wypchnięty ze świadomości społecznej, by nie powodować dyskomfortu. Bo wolimy nie widzieć, niż czuć się z tym źle.
O "Funny Games" słyszałam i czytałam, ale nie odważyłam się jeszcze obejrzeć tego filmu... Może kiedyś się przełamię. Ja po filmach o tematyce przytoczonej przez Ciebie nie mogę się ogarnąć i źle się czuję z obrazami, które widzę. I nie chodzi o to, że nie chcę widzieć, bo wolę ładne, kolorowe obrazy. Wolę tego nie oglądać, żeby całkowicie nie zwątpić w ludzkość i w to, że kieruje nami coś więcej niż zwykłe zwierzęce instynkty... Może to właśnie kwestia tematu. Pamiętam, że wiele lat temu oglądałam film, który wstrząsnął mną do głębi. Byłam wtedy dużo młodsza - może to dlatego. "Uśpieni" - sceny molestowania chłopców z zakładzie poprawczym pamiętam do dziś i pamiętam też jak duszno mi się robiło, kiedy je oglądałam. Nie było tam całkowitej dosłowności, a jednak obrazy oddziaływały na widza w sposób niezwykle silny. "Plemię" to zupełnie inna estetyka... Tu dosłowność ukazywana jest na każdym kroku i może dlatego film ten jest dla mnie nie do zaakceptowania?