cały film średni ale końcówka? wielka romantyczka rzuca swojego faceta, który ledwo uszedł z
życiem na wojnie, 100 metrów od niego, wspaniała miłość, pozazdrościć! :)
Film rzeczywiście średni, ale akurat tutaj nie rozumiem zdziwienia. To nie była żadna wielka miłość, oni się znali przed tą wojną raptem trzy tygodnie. Emocjonalnie chyba każdemu byłoby trudno udźwignąć taką sytuację, ale to wcale nie znaczy, że trzeba od razu za tym drugim człowiekiem w ogień się rzucać.
A ja sie dziwię , tego drugiego znała niewiele dłużej poza tym był taką niemotą i sztywniakiem ze az mi rece opadaly , nawet nie poszla z nim do łóżka , caly czas czekala na tego pierwszego ktory byl fajny , przystojny itd ale jak cudem ocalał to wybrała sztywniaka od pstrągów który co 5 minut zmieniał zdanie co do tego co chce robic i jaki wlasciwie jest , 3/10 Pozdrawiam
"poza tym był taką niemotą i sztywniakiem ze az mi rece opadaly , nawet nie poszla z nim do łóżka , caly czas czekala na tego pierwszego ktory byl fajny , przystojny itd"
Przepraszam, ale trochę się uśmiałam :D
Pomijając już fakt, że ten film miał być naiwny i bajkowy bo takie właśnie było jego założenie, na świecie jest naprawdę sporo "niemot i sztywniaków" z fajnymi dziewczynami. Ludzie na szczęście nie dobierają się w pary w myśl jakiegoś z góry narzuconego społecznie klucza, a jeśli nawet, to raczej nie są to związki długotrwałe (a przynajmniej ja nie znam takich). Co z tego, że facet był "fajny, przystojny i że poszła z nim do łóżka"? Los sprawił, że szybko zniknął z jej życia i z prawdziwego człowieka z krwi i kości zamienił się w jakąś ideę, tęsknotę, wspomnienie wywołujące jedynie ból i pytania pt. co by było gdyby. Powstała luka, którą dość szczęśliwie wypełnił Alfred, czym pomógł dziewczynie odzyskać równowagę psychiczną. Powrót tego całego kapitana ponownie zaburzył jej spokój, a jako, że znali się wcześniej wyjątkowo krótko, nie potrafiła sobie zupełnie z tym poradzić (co doskonale widać w sytuacji, kiedy występują przed mediami). Tęsknota zamieniła się w poczucie obowiązku wobec niego.
Hm , o ile moj komentarz Cie rozbawil (co bardzo mnie cieszy, mimowolnie sprawilem Ci radosc) to Twoj mnie smuci , bo na prawde nie chcial bym spotkac na swojej drodze dziewczyny ktora po milych 3 tygodniach odstawia mnie dla innego tylko dlatego że wyjechalem na 2 tygodnie w delegacje (a tym bardziej zaginalem w Afganistanie) to nie jest bajkowe i naiwne tylko przykre :]
Powtórzę tez ze tego drugiego znala niewiele dłużej a znajomosc z pierwszym zapowiadala sie wielce obiecująco.
"Ludzie na szczęście nie dobierają się w pary w myśl jakiegoś z góry narzuconego społecznie klucza" - wrecz przeciwnie , choć zdarzają się sytuacje ze fajna dziewczyna ma niemote za faceta i fajny facet strasznie przykrą dziewczyne to prawidłowość jest jednak taka ze "fajny fajnego lubi"
Pomijam ze choc moglo sie tak zdarzyć ze w międzyczasie poznala swoją wielką miłość (...) to raczej nie w osobie kolesia bez wyrazu i pomysłu na swoje życie , tego juz mi nie wmówisz ze takich wlasnie facetow lubia kobiety :P
"nie chcial bym spotkac na swojej drodze dziewczyny ktora po milych 3 tygodniach odstawia mnie dla innego tylko dlatego że wyjechalem na 2 tygodnie w delegacje (a tym bardziej zaginalem w Afganistanie)"
Tylko, że właśnie to jest ta subtelna różnica. On nie pojechał w radosną dwutygodniową delegację; pojechał na wojnę. Zaginął w Afganistanie, co w większości przypadków jest równoznaczne ze śmiercią w tragicznych okolicznościach. Ona przez cały ten czas wegetowała we własnych czterech ścianach, odrzuciła na dalszy plan całe swoje dotychczasowe życie (i pracę, w którą była przecież tak mocno zaangażowana!) w oczekiwaniu na telefon. Doświadczenie czegoś takiego jest bez wątpienia traumą, która często zostaje w człowieku przez wiele lat. Zupełnie inaczej patrzy się na osobę, która w takiej sytuacji ma wystarczająco dużo cierpliwości, by wyciągnąć nas z dołka. Powrót kapitana był kolejną traumą. Oni nie byli małżeństwem z kilkuletnim stażem, a Harriet nie potrafiła tak po prostu machnąć ręką i cieszyć się z ponownego bycia razem. Nie kochała go, bo nie miała czasu się zakochać. Pojawiły się niezręczności, potęgowane jeszcze przez obecność mediów. Taka trochę euforia wymuszona. A jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że wszystko to działo się na oczach człowieka, który dosłownie chwilę wcześniej zadeklarował jej swoje uczucia, mamy podwójne poczucie winy. W takiej sytuacji musiała wybrać i to zrobiła, po prostu.
" choć zdarzają się sytuacje ze fajna dziewczyna ma niemote za faceta i fajny facet strasznie przykrą dziewczyne to prawidłowość jest jednak taka ze "fajny fajnego lubi" "
Nie zrozumiałeś. Chodziło mi o to, że każdy mierzy potencjalnego partnera swoją i tylko i wyłącznie swoją miarą. Ileż to razy zdarzyło mi się obserwować jakąś parę i nagle mimowolnie zadać sobie pytanie: cholera, co ona z nim robi? (albo też w drugą stronę). A jednak ludzie jakoś żyją ze sobą i mają się dobrze. Dla ciebie ktoś może być lamusem, a dla kogoś innego całym światem. I co, zabronisz mu? ;) Piszę to, bo opinia o Alfredzie to też twoje i tylko i wyłącznie twoje zdanie. Ja na przykład w ogóle nie odebrałam go w ten sposób. Owszem, był takim przeterminowanym dżentelmenem, w dodatku odrobinę zahukanym (spory wpływ na to miała jego żona i życie, które prowadził). Ale na pewno nie określiłabym go "niemotą i sztywniakiem".
"Tylko, że właśnie to jest ta subtelna różnica. On nie pojechał w radosną dwutygodniową delegację; pojechał na wojnę. Zaginął w Afganistanie, co w większości przypadków jest równoznaczne ze śmiercią w tragicznych okolicznościach"
- chyba Cie nie rozumiem :) tzn ze jak moja dziewczyna zapadanie w śpiączkę to po miesiącu mam postawić na niej X i poszukac sobie innej bo z tego raczej sie nie wychodzi..? yyy
'Doświadczenie czegoś takiego jest bez wątpienia traumą, która często zostaje w człowieku przez wiele lat. Zupełnie inaczej patrzy się na osobę, która w takiej sytuacji ma wystarczająco dużo cierpliwości, by wyciągnąć nas z dołka'
- yyyyy tzn ze jesli bede mial ciezkie chwile w zyciu , moja dziewczyna zaginie na nartach w Austrii , albo bedzie ciezko chora to powinienem sie puscic z koleżanką lub nieznajomą , która okaże mi empatie i zrozumienie , bedzie wspierala itd ?
"Nie kochała go, bo nie miała czasu się zakochać"
-skad ten wniosek ? Jak dla mnie to oni sie swietnie czuli w swoim towarzystwie , dobrze bawili , sprawiali wrażenie zakochanej pary a nie układu np. czysto seksualnego.... poza tym co znaczy "czasu zeby sie zakochac" ? mozna znac kogos fajnego 10 lat i nic a zakochac sie w kims innym w 5 minut..... i jak dla mnie takie wrażenie sprawiali
Ale nawet jesli by go faktycznie nie kochała (żołnierzyka ) to ile czasu i okazji miala zeby sie zakochac w Alfredzie ? I w czym wlasciwie ? Ja nie widzialem żadnej chemii miedzy nimi , facet nie byl ani zabawny , ani miły , co do wygladu to rzecz gustu.
"Owszem, był takim przeterminowanym dżentelmenem, w dodatku odrobinę zahukanym "
-chyba jednak inaczej wyobrażam sobie dżentelmena :] raczej nie jako kolesia ktory wydzwania do dziewczyny ktora prawdopodobnie stracila faceta po to tylko zeby przyszla do pracy .... a w koncu przychodzi z kanapką ....
Raczej nie jest to tez koles bez poczucia humoru , nie jest tez drewnem , a te wlasnie okreslenia do Alfreda pasuja jak ulał :) Wystarczy popatrzec na jego życie, na to co mowi do niego żona o tym ze ma zycie w mieszczanskiej nudzie w DNA (i na sama żone tez, ewentualnie na ich "seks" (ze tak to cos ujmę ))
Ale jak sama napisalas rozne sa pary , komus (np.Tobie ) i taki Alfred moze sie spodobac :P
Wiesz to chyba kwestia odmiennych wrażliwości , wiec raczej sie nie dogadamy :) dla mnie ten film , relacje w nim pokazane to jakaś porażka i raczej mnie nie przekonasz ze jest inaczej :) Pozdrawiam
"tzn ze jak moja dziewczyna zapadanie w śpiączkę to po miesiącu mam postawić na niej X i poszukac sobie innej bo z tego raczej sie nie wychodzi..? yyy"
Każdy przypadek jest inny, ale czasem warto. Dla własnego zdrowia psychicznego. A gdyby rzeczywiście zginął to co, miała go do końca życia opłakiwać? Czy może wtedy przeskoczenie na inny kwiatek byłoby już okej? Nie miejsce na takie rozterki, bo to nie ten kaliber znajomości. Z drugiej strony - zostać z nim tylko dlatego, że wrócił? Też nie halo.
"skad ten wniosek ?"
Chociażby stąd, że gdyby go kochała, nie miałaby takich wątpliwości i na pewno nie zostawiłaby go na lodzie. Proste.
Reszty właściwie nawet nie chce mi się komentować, bo rzeczywiście przekonywanie kogoś na siłę do swoich racji nie ma najmniejszego sensu. Zresztą sama oceniłam ten film na 4 (najpierw było wyżej, ale przemyślałam), chociaż z zupełnie innych względów. A że nie lubię tracić zbyt dużo czasu na średnie filmy, to z mojej strony również koniec tematu.
Myślę, że to bardziej ty masz problem z myśleniem wielowymiarowym. Ale, jak już wspomniałam, nie chce mi się na ten temat więcej gadać, bo to i tak do niczego nie prowadzi :)