Aborygeński reżyser - Ivan Sen - przedstawił dwoje głównych bohaterów ze świetnym wyczuciem i dozą oryginalności. Każde z nich jest niesamowitym indywidualistą, niemal niezależnym od wszystkich, a jednak pięknie zostały ukazane ich słabości. Pod tą zewnętrzną siłą i niedostępnością drzemie potrzeba pomocy oraz bycia z kimś w ogóle. Dzielenia tych najważniejszych i najmniej ważnych momentów życia. Każde z nich potrzebuje świadka swojego życia. W pewnym momencie otwierają się na siebie i... Polecam.
Trudno się z Tobą nie zgodzić. Podkreśliłbym zwłaszcza oryginalność w ukazaniu sylwetek bohaterów. W moim mniemaniu jest ona wypracowana momentami skrajnym minimalizmem użytych środków. Każde wypowiedzane słowo czy wykonany gest wydają się być głęboko przemyślane. Wszędobylski realizm aż krzyczy, nie na tyle jednak, by przygnębiać. Oszczędna forma pozwala na refleksję, a otwarte zakończenie nie pozwala pozostawić tej historii bez dopowiedzenia dalszego jej biegu...
Polecam, tym bardziej, że film nie jest szeroko znany.