Film rzeczywiście jest momentami zbyt słodki i sentymentalny. Ogólnie pomysł na film nie był zły, ale nie wyszło to zbyt dobrze. Co do aktorów, to Helen Hunt w swojej roli wypadła zadziwiająco dobrze, tak samo jak Osment (choć zarzucano mu co nieco). Jedynymi, którzy jakoś mi wizualnie nie pasują do filmu są: Kevin Spacey (od czasu Podejrzanych zadziwiająco wiele się zmieniło, co?) i Jon Bon Jovi (ja tej, jak już się musisz zajmować śpiewaniem to rób to dalej, ale za aktorstwo się nie tykaj!).
Ogólnie rzecz ujmując, to chyba dobry film (dla całej rodziny) na niedzielne wieczory, ani za smutny, ani za wesoły, po prostu sentymentalnie amerykański.
Warto zwrócić uwagę na charakterystyczną muzykę Thomasa Newmana (naprawdę dobra!) i słodziuteńko smutne zakończenie.