Oglądając - raz z rozbawieniem, a raz z konsternacją - bardzo naturalnie przychodzi do głowy skojarzenie z twórczością Dołęgi-Mostowicza, wnioski też są podobne. Bo to nie ten Dimitri jest żałosny, a środowisko które ośmiesza. To w sumie pastisz na zachodnie elity, arystokrację łakomą na nazwisko, sugerujące...