Nie widziałem pełnometrażowego "Polaroid" Larsa Klevberga z 2019 roku, ale jakoś specjalnie nie ciągnie mnie do mainstreamowego horroru. Stwierdziłem, że poszukam jednak jakichś norweskich krótkich metraży w estetyce horroru i pierwsze co znalazłem to właśnie "Polaroid" z 2015 roku - opowieść o dwóch norweskich dziewczynach, które w trakcie sprzątania domu matki jednej z nich odnajdują stary aparat Polaroid. Film jest dobrze zrealizowany i zagrany, groza w nim jest sugestywna, aczkolwiek subiektywnie rzecz biorąc zbytnio opiera się na jump scares. Generalnie przyzwoity seans w sam raz na Halloween, aczkolwiek nic wgniatającego w fotel. 6/10.