Jak komuś odpowiada humor z "Jak to się robi" i "Hydrozagadki", powinien też się dobrze bawić na tym filmie. Pewnie, że nierówne, pewnie, że miejscami żenada, że niespójne, scenariusz kuleje, aktorsko bywa różnie. Umówmy się jednak, że twórcom raczej nie przyświecała ambicja nakręcenia nowego "Całego tego zgiełku".
Oto mamy film, który zrodził się w bólach, ale za to z prawdziwej pasji. Jest może i szczeniacki, lecz szczerości mu odmówić nie można. Żarty bywają niesmaczne, lecz chyba celnie trafiają w cały ten polski show-biznes.
No i jest bardzo hermetyczny. Jeżeli nie znasz polskiego muzycznego podziemia (a masz prawo nie znać), odpuść sobie ten film, bo się tylko wymęczysz.
Moja ocena 10/10, lecz tylko dlatego, że tradycyjne sposoby oceniania przy tego typu obrazach są zawodne? Dlaczego? Bo nie o kino tu chodzi, a już na pewno nie o wielkie kino, raczej o anarchistyczne wystawienie środkowego palca tym wszystkim, którzy, niestety, i tak już mają gdzieś tego typu romantyczne zrywy. Bo "Polskim guanem" rządzi mit artysty-romantyka, który do upadłego walczy z wiatrakami. Może nam się to nie podobać, wydawać nawet szczeniackie, lecz postarajmy się docenić choć trochę ten zapał.