Zostawić muzykę, a zamiast "dialogów" i różnych teatralnych dźwięków dać zwykły, prosty komentarz, kiedy i gdzie dzieje się oglądana scena i kogo widać w konkretnym ujęciu. Jeśli nie wiadomo, to powiedzieć, że nie wiadomo, zamiast maskować to jakimiś niby dodającymi "autentyzmu" rozmówkami.
Polecam wersję DVD. Praktycznie w każdym momencie możesz zatrzymać film i przeczytać historyczny opis tego co widać na kadrze. Nawet w przypadku krótkich przebitek trwających sekundę czy dwie są one opisane.
Nie i nie wiem po co chcesz to robić. Byłem w kinie na tym filmie w dniu premiery i też miałem takie odczucie, że głosy "głównych bohaterów" są sztuczne, głupawe i zwyczajnie nie komponują się z resztą. Ale po kilkukrotnym obejrzeniu zmieniłem zdanie z jednego prostego powodu. Gdyby nie one to mielibyśmy tylko ciąg obrazków, w których nie wiadomo o co chodzi. Narracja ma budować fabułę i pozwolić widzowi przejść całe powstanie - od euforii i zwycięstw przez stopniowe pogarszanie się sytuacji aż do tragicznego końca. Moim zdaniem robiąc sobie takie założenie, że nie będzie to typowy dokument, tylko film fabularny na bazie archiwalnych autentycznych materiałów to nie dało się tego inaczej zrobić.
Po kilku razach to do wszystkiego można się przyzwyczaić. Ale ja nie chcę się przyzwyczajać. Wolałbym już sam ciąg obrazków z muzyką. A najbardziej: zwykłego lektora, który co jakiś czas mówi, gdzie i kiedy dana scena została nakręcona i kogo na niej widać. Głosy bohaterów niewiele objaśniają, a fabuły też nie budują.
Budują. Bo nie wiem czy wiesz, ale wydarzenia w filmie nie są pokazane chronologicznie. Sceny, które oglądasz są przemieszane tak by zbudować napięcie i odpowiedni odbiór filmu. Jak chcesz to mogę Ci podać przykłady. W każdym razie Powstanie Warszawskie nie jest dokumentem, w którym głupawo wpleciono aktorów, tylko filmem fabularnym, który ma scenariusz, który jest nastawiony na wytworzenie jakiejś emocji u widza i do tego wykorzystuje zlepek archiwalny nagrań.
"ma scenariusz, który jest nastawiony na wytworzenie jakiejś emocji u widza"
Co ja poradzę, gdy u mnie te gadki wywołują wyłącznie negatywne emocje, natomiast archiwalne nagrania - pozytywne. A taka mieszanka jest męcząca i chciałbym te emocje pooddzielać.
To nie jest typowy film dokumentalny. Lepiej nie oglądać, a nie obejrzeć i żalić się.
Fabuła, co do tego większość jest zgodna, słaba, pretensjonalna, sztuczna, ale tak zmontowany materiał, pokolorowany, to rzecz cenna, która sprawia, że współczesny widz, który normalnie nie sięga po archiwalne ujęcia, w pewnym skupieniu sekwencję po sekwencji obejrzy. Owszem, lepiej by było pominąć fabułę, dać muzykę i komentarz zza kadru tłumaczący co, gdzie i jak. Ale zrobiono jak zrobiono i teraz ewentualnie podczas oglądania można dźwięk wyciszyć, jeśli nie chce się słuchać tych nienaturalnie deklamowanych kwestii...