Wczoraj po raz drugi widziałam ten film. To chociażby mogło świadczyć o tym, że ogromnie mi się spodobał. I mimo że znałam przebieg wydarzeń, to tak jak za pierwszym razem wyszłam z kina bardzo wzruszona. "Pręgi" wcale nie są filmem trudnym. Nie są też banalne. Reżyserka dokonała tutaj rzeczy niebywałej- sprawiła, że filmu nie da się zaszufladkować. Wspaniałe jest to, że obraz jest skierowany do każdego, uniwersalny, każdy może go inaczej interpretować, dopowiedzieć zakończenie, znaleźć nowe przesłanie. I tak może on opowiadać o zbawczej sile miłości, ale i o jej różnych postaciach, piętnie, jakie nakłada na człowieka jego dzieciństwo, skomplikowanych kontaktach z ludźmi, poszukiwaniu samego siebie i sensu istnienia. Dobrze zrobiła Magdalena Piekorz, nie przerysowując relacji ojca z synem- w ten sposób ukazuje nam się niebanalny obraz ich więzi, bardzo trudnej i specyficznej, ale jednak zawierającej cząstkę pozytywnych uczuć. Warto tu wspomnieć o kreacjach aktorskich- oczywiście Jana Frycza, którego ojciec nie jest ani zły na wskroś, ani dobry, wręcz tragikomiczny. Michał Żebrowski zaś pozytywnie zaskakuje nowym obliczem. Także Dorota Kamińska i Damian Damięcki stworzyli niezapomniane, choć epizodyczne postaci. No i oczywiście Wacek Adamczyk, który jest bardzo wiarygodny w swojej roli. Film zachwyca od strony wizualnej- piękne zdjęcia i ciekawe rozwiązania, oraz muzycznej. To wszystko czyni z "Pręg" obraz szczególny na tle innych polskich. Gorąco trzymam za niego kciuki w batalii o Oscary i szczerze wierzę, że jest zdolny zdobyć choćby nominację.