Wczorajszego wieczora to był drugi film, który oglądałem. Pierwszym był "Book of Eli".
Nie miałem zielonego pojęcia o czym będzie ten film. Szybko się zorientowałem, że zapowiada się bardzo dobre kino - i właśnie takie kino to jest.
Fajny pomysł na pokazanie błędów systemu prawnego w Stanach. Pomijam pewne nieścisłości, których można się doszukać i krytykować - nie po to oglądam filmy by się na tym skupiać, chyba że biją po oczach. W tym wypadku jest poprawnie. Gerard gra świetnie a Jamie w końcu ma rolę, w której go sobie nie wyobrażałem a wypadł bardzo dobrze. Film ogląda się przyjemnie, momentami kojarzył mi się z "Se7en" ale tylko momentami. Końcówka odrobinę przekombinowana, ale nie psuje koncepcji filmu.
Po filmie zastanawialiśmy się nad tym, czy w tym filmie wygrywa dobro?
8/10