1) delągizmy typu "qrwa" wkładane w usta polskiego przedwojennego oficera to zdaje się nowa świecka kacapska tradycja którą to rusofilskie beztalencie przywlokło ze wschodu, gdzie wszystko ma tak ludzką że aż ludową twarz,

2) nota bene tylko delągowski oficer nosi rogatywkę galową (i major-kolaborant herling a może berling???) - zdaje się że nie mieli czasu na wojaczkę z okupantem a tylko radzili i się sprzymierzali,

3) reżyser dzielnie utrzymuje przy życiu takie komunistyczne szkaradzieństwa jak słowo "radziecki" - niechlujność to czy tylko "elastyczność"?

4) jak się mówi że "zachód ma nas w dupie" to albo podejmuje się próbę nawet pobieżnego ale prawdziwego wyjaśnienia dlaczego "zachód ma nas w dupie" albo w ogóle nie wkłada się słów chłopka roztropka w usta wykształconego oficera, nierzadko szlachcica,

5) rajcowanie się bolszewickim "nasz czas dopiero nadejdzie" nie wnosi do filmu nic poza niekłamanym zachwytem ideą światowej pożogi,

6) żałosne telenowelowe kino rozmiękczająco-rozmywające ze stereotypowo naiwnymi oficerami polskimi i "wspaniałym mężem i ojcem" enkawudzistą...