Jako dziecko lat 90-tych wychowałem się m.in. na Obcym i Predatorze. Otrzymując ten film w pakiecie darmowego VOD nie sposób było nie skorzystać z okazji i sprawdzić remake choć nie spodziewałem się po nim zbyt wiele. Film zaczął się nieźle, można by rzec w starym stylu ale od sceny gdy Quinn wchodzi do meksykańskiej speluny zaczęło się w nim dziać coś bardzo dziwnego. Z każdą kolejną mine... przepraszam, minutą wpadamy w coraz większe wątpliwości czy to horror sci-fi, film akcji, komedia, czy też może po prostu pastisz próbujący wyśmiać całą serię. Ikonicznymi wręcz stają się sceny w autobusie wypełnionym skazańcami, którzy co kilkanaście sekund serwują Nam żarciki na poziomie pijanego wujka Staszka na weselu i nie przeszkadza im w tym nawet pojawienie się za oknem śmiercionośnego przybysza z innej planety nie wspominając o pani doktor, która spędziwszy 20 lat swojego życia w książkach w jednej sekundzie staje się agentką brytyjskiego wywiadu, by chwilę potem strzelić sobie samej w stopę i spaść odrętwiała z dachu autobusu. Ubaw po pachy. Brakowało tylko sceny w której pani doktor siedzi szpagatem na dachu i nie ma na sobie majtek co tłumaczyło by dlaczego tak dobrze trzyma się śliskiej metalowej powierzchni. Tak, to jest ten poziom. Ale co się odwlecze to nie uciecze ponieważ już za kilka minut jesteśmy świadkami wysublimowanej potyczki słownej na temat chęci robienia minety. W tym momencie coś we mnie pękło, wcisnąłem return i nie mam zamiaru już do tej pozycji nigdy wracać. Ten film niestety nie broni się nawet jako komedia ponieważ jej poziom jest gdzieś pomiędzy Kac WaWa a Wyjazdem integracyjnym zwyczajnie obrażając inteligencję widza nie mówiąc już o niszczeniu klasyki gatunku. Brawo panie Black.