Przemyślany, lekko zielony filtr, subtelna choreografia i stonowana gra aktorska, bez szarżowania. Pierwsza scena po napadzie, gdy w mroku samochód jedzie lekko zmoczoną szosą, pozostanie na długo w mojej pamięci. Takich rzeczy nie kręci się przypadkowo. Las Vegas jak nie Las Vegas. Bez tego elvisowskiego nadęcia, bardzo ciepłe, swojskie. Podobała mi się ta mgiełkowata gra świateł w każdej nocnej scenie.
Reżyser, Don E. FauntLeRoy, wcześniej zabłysnął talentem kilku innych filmach. Tym razem wspiął się na wyżyny. Fajnie ukazał dylematy moralne głównego bohatera. Steven Seagal już nie chodzi po planie od kopnięcia do kopnięcia. On myśli, zastanawia się, ma opory, atakuje tylko wtedy, kiedy jest to nieuniknione. Połączyć kino akcji z wysoką jakością to jest to, czego dziś w kinie brakuje.
Arcydzieło debilizmu załozyciela tego postu. Niewiem czy to miało byc śmieszne ale nie było.
Nie lubie jak takie trolle wprowadzaja ludzi w błąd. Dlatego YADIN wal sie na ryj palancie.