Film jest niesamowity. Połączenie nieprzyzwoicie wręcz prostackich schematów, z zupełnym absurdem i domieszką czegoś pozytywnie rozpieprzającego. Ma coś z Dnia Świra, czy Monty Pathona, ale i również Amelią pachniało czasem. Nie łączy on w sobie oczywiście kwintesencji tych wszystkich produkcji, ale wcale nie musi tego robić. "Przypadek Harolda Cricka" jest dwugodzinną kwintesecją samego siebie. i to broni tę produkcję z nawiązką.