Rango

2011
6,8 55 tys. ocen
6,8 10 1 54952
6,7 24 krytyków
Rango
powrót do forum filmu Rango

"Rango" to zakręcona historia pewnej jaszczurki, która życie traktuje jak teatr, a siebie jako aktora, wcielającego się
w najróżniejsze postaci, w zależności od wymagających tego okoliczności. Bez trudu wymyśla dla siebie kolejne
role do odegrania, inscenizuje najróżniejsze przygody, których jest głównym bohaterem. Trafiając przez przypadek
do malutkiego miast "Piach", gdzieś pośrodku przysłowiowego nigdzie, naprędce wymyśla swój bujny życiorys,
przedstawia siebie jako żywą legendę i w efekcie zostaje szeryfem, ściągając na siebie masę kłopotów. Tym
samym musi zagrać najważniejszą rolę w swoim życiu, dotychczas samotnym: samego siebie. "Rango" to
opowieść niesamowicie pokręcona, wielokrotnie bardzo absurdalna. Rozwija się w niestandardowym kierunku, od
połowy przypominając zwariowany sen, lub nawet pokręcone zwidy, bo przedstawiane na ekranie sytuacje i
wydarzenia są coraz bardziej śmiałe i niedorzeczne. Wielokrotnie przecierałem oczy ze zdumienia, bo takich żartów,
takich sytuacji nie uświadczy się w żadnym filmie dla dzieci, a i w normalnej aktorskiej produkcji nie wszystkie by
przeszły. Sporo się tu dzieje, historia rozwija się w nietypowy sposób i gdy już myślimy, że nic nas więcej nie
zaskoczy, twórcy wyskakują z kolejnym szalonym pomysłem, urozmaicającym ten nietypowy film. Całość jest
jednak umiarkowanie zabawna i pomimo wielu atrakcji pojawiających się w trakcie seansu, niespecjalnie
wciągająca. Dlatego choć doceniam pomysł na tę produkcję i suma summarum dobrze mi się ją oglądało, to nie
powiem by mnie ona zachwyciła.

Oczywiście trzeba pochwalić twórców za odwagę, bo w czasach mocnego panowanie Pixara oraz DreamWorks na
rynku filmów animowanych, realizacja nietypowej animacji, do tego skierowanej do starszego widza, była dość
ryzykownym przedsięwzięciem, które bardzo łatwo mogło się nie udać. Niewiele jest obecnie filmów animowanych
skierowanych do trochę starszego odbiorcy, a te które pojawiły się ostatnimi czasy na naszych ekranach, można
zliczyć na palcach jednej ręki. Całe szczęście twórcy w międzyczasie nie przestraszyli się swego śmiałego
pomysłu i nie zdecydowali na zadawalanie wszystkich widzów jednocześnie. Dzięki temu udało się uniknąć
problemu z którym niedawno zmagały się "Legendy sowiego Królestwa" Zacka Snydera, które przez
niezdecydowanie dotyczące swojego odbiorcy, rozjechały się w połowie. Tam twórcy chcieli zadowolić i dzieci
oczekujące fajnej przygody, miłych bohaterów, jak i dorosłych wtrącając sporo poważniejszych, chwilami całkiem
brutalnych wątków, snując swoją mroczną opowieść o poświęceniu, konfliktach rodzinnych, dorastaniu, zdradzie,
rozczarowaniu i decyzjach, których nie da się naprawić. W efekcie tamten film był za słodki dla dorosłych i zbyt
poważny dla dzieci.

"Rango" jest o wiele bardziej nastawione na starszego widza (szkoda tylko, że akcja promocyjna tego filmu o tym
zapomina) i dla młodszych widzów raczej nie będzie ciekawym przeżyciem. Nie ma tu milutkich bohaterów -
najładniejsze są chyba cztery sowy śpiewające co jakiś czas swoje piosenki, komentujące bieżące wydarzenia i
zapowiadające niechybną śmierć głównego bohatera. Wszyscy są jakby odpadem z innych ładnych filmów
animowanych: są brzydcy, poharatani, spaleni rażącym słońcem. Jednocześnie sama animacja należy do jednych
z najbardziej perfekcyjnych i dokładnych jakie do tej pory powstały i chwilami jest naprawdę zachwycająca.
Dokładność szczegółów, skupienie się na detalach jest tu niebywałe, nawet w stosunku do niezbyt przyjemnych
bohaterów, którzy choć chwilami odrażający, są niesamowicie przekonujący. Tę złożoność i perfekcję animacji
widać najdokładniej w zwolnionej scenie rozbicia akwarium, a także w długiej i niesamowicie szybkiej sekwencji
pościgu przez głęboki kanion. Niesamowicie wypadają również wszystkie krajobrazy, do złudzenia przypominające
rzeczywiste plenery. Chwilami aż nie sposób uwierzyć, że zostały wykreowane w komputerze, tak naturalnie, tak
rzeczywiście wyglądają.

Świetnie w filmie Verbinskiego spisuje się muzyka Hansa Zimmera. Jako oddzielny soundtrack nie jest niczym
wybitnym, ale jako podkład do animacji ma swoje lepsze momenty i wielokrotnie służy jako element humorystyczny,
jak chociażby w scenie wielkiego pościgu, gdy słyszymy "Cwał Walkirii" Wagnera w trochę innej wersji, od tej którą
dobrze znamy, a która chwilę później przechodzi w lekkie "Nad pięknym modrym Dunajem" Straussa. Fantastyczny
muzyczny komentarz powodujący, że i tak zabawna scena stała się jeszcze bardziej dowcipna. A tego typu
zabiegów jest tu więcej. Szkoda tylko, że choć początkowo historia opowiadana przez twórców zapowiada sie
naprawdę obiecująco, to pod koniec coś się w niej bardzo psuje i finał zamiast być odpowiednim zwieńczeniem tej
zwariowanej przygody, jest zdecydowanie zbyt długi i co gorsza całkiem męczący. Gdzieś gubi się sens całej tej
opowieści, a sam film staje się jedynie pewną ciekawostką, pustą rozrywką, z której niewiele zostaje po seansie.
Twórcy za bardzo rozpędzają swój obraz, który w pewnej chwili wymyka się niestety spod kontroli i samoistnie
zaczyna pędzić przed siebie, niczym wóz puszczony z górki, nad którym nie sposób zapanować. Przez to choć jest
szybko i efektownie to niespecjalnie mądrze. W jednej ze scen nawet jeden z bohaterów pyta drugiego: "i po coś
myśmy się w ogóle tłukli?". Sęk w tym, że nie pada na to pytanie żadna odpowiedź. Bo chyba nawet sami twórcy
nie wiedzieli za bardzo, po co to wszystko było...

6/10

ocenił(a) film na 6
milczacy

nick Ci do tego postu nie pasuje ;)
6,5/10 :)

ocenił(a) film na 6
jabolowy_jazzman

To tak na przekór ;)