Film świetny, zarówno fabuła, jak i akcja. Prawie dwie godziny oglądania z całkowitym
zainteresowaniem. Nasunęła mi się jednak jedna myśl...
Na początku jest mowa o eksperymencie określanego potocznie jako "Kot Schroedingera", i
o dziwo kończy się tak samo, bowiem główny bohater jest jednocześnie żywy i martwy. Żyje
w iluzji jakby komputera, który go podtrzymuje, coś na wzór matrixa, ale gdyby jego "ciało"
nie żyło, to nie byłoby to możliwe, mam rację?