fabula nie trzyma sie kupy ani przez moment. nieporozumienie. idiotyzm.
grupa ludzi zabija non stop klientow swojej firmy - otwarcie, nawet w metrze i na ulicach. nie ma zadnej afery, a skad! dodatkowo, klientow nie brakuje (w pokazanym w filmie laboratorium wytwarzano tysiace 'czesci zamiennych'). no to gdzie tu sens?

a postac glownego bohatera? dal sobie wszczepic to cholerstwo choc wiedzial co go czeka? i co, nagle dostal wyrzutow sumienia, ze zabil ilestam set/tysiecy ludzi i dalej nie mogl? a wczesniej mu tez glowe nie przeszlo?

do tego wpadki typu brytyjski akcent jude law, ktory w filmie, jak bylo pokazane, wychowal sie w stanach.... to skad cholera ten akcent? no i w ogole, dlaczego mowia, ze USA, skoro mozna zauwazyc, ze akcja dzieje sie w toronto (mieszkam tu, rozpoznalem w metrze symbole TTC - toronto transit commision)

moglbym dluzej o bezmiernej glupocie tego filmu. szmira.
caly czas sie tylko zastanawialem: jak do jasnej cholery udalo im sie zatrudnic tak dobrych i znanych aktorow. coz, pieniadz dziala cuda. oby nigdy wiecej takich filmow.

Zgadzam Się w pełni co do fabuły. Oglądając film przychodziło mi tyle innych pomysłów na lepsze rozwiązanie wątku, że w żadnym innym filmie taka sytuacja nie miała miejsca. Podobał mi się natomiast pomysł na film, jego koncepcja, co niestety nie przełożyło się na realizację.
Co do gry aktorów to też cudów nie było. Widziałem kilka filmów z nimi i chyba w każdym grali lepiej.