Za mało Robina w Robinie, zgodzę się z Tobą. Myślę że posłużono się tytułem, dodano dobrą obsadę i zysk gwarantowany. Nie będę czepiał się aktorów bo dobrze zagrali swoje role, ale ten film naprawdę niewiele ma wspólnego z Robin Hoodem.Podsumowując film jest niezły 6/10 to i tak wysoko.

bo to jest prequel do opowieści o Robin Hoodzie ;) Na końcu filmu przecież jest napisane : i tak zaczęła się opowieść. Pozdrawiam

Mi to się właśnie podobało. Miło zaskoczył mnie fakt, że nie mam znowu podanej tej samej historii, tylko w innym wydaniu. Poza tym jak zauważył przedmówca, pewnie powstaną kolejne części. Film byłby dobry, gdyby nie poprawność polityczna (wiadomo, że w średniowieczu wszyscy marzyli tylko o prawach człowieka, równości i demokracji...), której w żadnej amerykańskiej produkcji nie może zabraknąć.

O prawach człowieka jeszcze nie, ale wyszukaj sobie informacji o Wielkiej Karcie Swobód. Zdziwisz się, ale stanowiła podwaliny pod utworzenie później angielskiego parlamentu a została wydana w 1215 roku.

Treść Magna Charta Libertatum, potwierdza, że narodem politycznym była tylko szlachta. Niższym stanom pojęcia o jakich piszę nie mieściły się w głowie.

Polecam obejrzenie "Prawdziwego Robin Hooda" - takiego dodatku do tego filmu. Tam jest wyjaśnione, że nie nie cie chcieli powielać opowieści o Robinie i wesołej kompanii dokazującej w lesie, a pokazać właśnie, jak doszło do tego, jak Hood stał się Hoodem i jak wyjęto jego i jego drużynę spod prawa.Tu mamy o tym prawie dwie godziny. :D Z prawdziwą legendą za wiele wspólnego on nie ma, ale sam film jest dobry, taki, że się z angielska wyrażę, "descriptive".

Zgadzam się. Z legendą film ma się nijak, jednak dobrze się go ogląda. Takie "dobre "średniowieczne" kino, chociaż nie pamiętam z historii czy w XI w. mieli barki desantowe :)

Tyle ma wspólnego, że jest jakby prequelem Robin Hood'a. W końcu film kończy się napisami, że w ten sposób narodziła się legenda. W domyśle chodzi właśnie o legendę Robin Hood'a. Taki Prequel pomieszany z próbą pokazania quasi-historycznej genezy legendy.

Ma to wspólnego z robin hoodem, że trzeba się o coś oprzeć. NA "Fryderyka z nowej anglii" poszłoby 3x mniej ludzi

Oj, chyba ktoś tu za bardzo się przyzwyczaił do wizerunku "Robin Hooda i jego wesołej kompanii" :P

No cóż, temat zmiany wizerunku Robin Hooda jest niewątpliwie mocno kontrowersyjny - sytuacja podobna jak z Janosikiem (dla mnie to jakaś popie_dółka, a nie kiler). Jednak w przeciwieństwie do polskiej produkcji, ten film o Robin Hoodzie mi się bardzo podoba (zwłaszcza znakomicie odegrana relacja z Marion, która do cukierkowych na pewno nie należy).

Nie mam pojęcia, jak brzmi 'prawdziwa' legenda o Robin Hoodzie, ale jestem pewny, że to nie to, co np. w książce - wątpię, czy są jakieś konkrety poza "zabierał bogatym, a rozdawał biednym". Proszę zwrócić uwagę, że najnowszy film wcale tej legendzie nie zaprzecza - opowiada raczej o tym jak doszło do tego, że Robin Hood stał się tym, kim się stał. Pole dla sequeli jest jak na razie niesamowite i zakładam, że zostaną jeszcze dokręcone części o przygodach w lesie (chociaż na razie nic nie zapowiedziano). Zresztą, z czym porównywać ten film? Chyba tylko z serialem, bo wersja z Costnerem to dla mnie po prostu katastrofa. ;]

Ja jestem na tak. A do tego typu zmian proszę się przyzwyczaić, bo teraz spin-offy i rebooty w całkiem nowy sposób to raczej norma :)

Pozdrawiam!