Po tym jak "Róża" skopała moją psychikę, postanowiłem sięgnąć po jeszcze jakiś film z Dorocińskim. Padło na "Rozmowy nocą", chyba głównie ze względu na bardzo ładny plakat. I niestety, chyba źle trafiłem, bo "Rozmowy..." to typowa polska komedia romantyczna, posiadająca wszystkie wady tegoż gatunku. Mamy więc setki zbiegów okoliczności, moralizatorskie gadki, ballady po francusku w tle oraz przewidywalną fabułę. A żeby tego było mało- recytowane dialogi- w tym filmie wydaje się że aktorzy wszystkiego wyuczyli się na pamięć i na szybko to wydukali. Słowne przekomarzanki i błyskotliwe powiedzonka, wypowiadane są bez emocji i zbyt szybko, bez żadnego namysłu. W sumie "Rozmowy..." powstały w półtora miesiąca, więc nie dziwi mnie niechlujność niektórych scen, twórcy raczej nie mieli w zwyczaju powtarzać ujęć zbyt często. Dlatego nie ma co się oszukiwać, to tani, niezbyt przemyślany i schematyczny twór, stworzony z myślą o zarobku w walentynki. Docenić mogę jedynie żonglerkę postaciami, miło że od czasu do czasu nieznający się bohaterowie, przypadkiem się spotykają. Ale ogółem film dostaje tróję.