Karolina Piekarski znowu w opałach! Z początku nic nie zapowiada dramatycznych wydarzeń, ale wiadomo, że jeśli w grę wchodzą setki tysięcy dolarów nie należy ufać nikomu. Świeżo upieczeni małżonkowie Deborah (Carroll Baker) i Marcel (Jean Sorel) spędzają miesiąc miodowy na bogato. Kobieta pochodzi wszak z zamożnej amerykańskiej rodziny. W Genewie spokój gołąbeczków zakłóca dawny przyjaciel Marcela, który wyjawia mu, że poprzednia wybranka mężczyzny popełniła samobójstwo. Czy tajemnice z przeszłości położą się cieniem na związku naszych bohaterów? Co tak naprawdę ukrywa każde z nich?
Po nakręceniu komedii i kilku spaghetti westernów Romolo Guerrieri sięgnął po kryminał. Celowo unikam nazywania „Słodkiego ciała Deborah” giallem, mimo takowej klasyfikacji w wielu miejscach. Brakuje tu elementów typowych dla tego filmowego podgatunku, a zagadka zbrodni pojawia się dosłownie w finale. Pierwsza część filmu (genewska) rozwija się bardzo niespiesznie, a nagromadzenie retrospekcji sprawia, że oglądamy raczej dramat psychologiczny niż thriller. Na szczęście druga połowa (rozgrywająca się na Lazurowym Wybrzeżu) jest nieco lepsza, a twórcy zdołali mnie kilkakrotnie zaskoczyć w ciągu ostatniego kwadransa. Podobały mi się sceny halucynacji oraz (jedyna podczas całego filmu) scena, gdzie w ruch idą nieco ostrzejsze narzędzia. W dodatku Baker udowadnia, że jest dobrą aktorką. Jej postać jest przekonująca i niejednoznaczna.
Warto zwrócić uwagę na interesujące kostiumy tytułowej bohaterki (w scenach, gdy nie pokazuje oczywiście tytułowych ponętnych kształtów) oraz na znakomitą muzykę Nory Orlandi. To trzeci film, przy którym Guerrieri współpracował z włoską kompozytorką. Motywy jazzowe, za pomocą których Orlandi „opowiada” skomplikowaną historię miłosną są chyba najlepszym elementem całego dzieła. Dla nich oraz finału warto skosztować słodyczy Deborah.