Dla mnie to najsłabszy Kolski. Infantylnie, łopatologicznie, przewidywalnie. Kolejny film z dzieciakiem, który jest (musi być) dojrzalszy od wszystkich dorosłych - to się zawsze dobrze sprzedaje, jak filmy o wariatach. Kijowska przesadnie irytuje, Dorociński - najsłabsza jego rola, jego wiarygodność jako pijusa jest taka mniej więcej jak Urbana jako biskupa. Faktycznie rewelacyjna dziewczyneczka, oczu nie można oderwać, przynajmniej dopóki jej szołbiz nie sprostytuuje. No i ta pieśń na końcu ... Fasolki? Arka Noego? Gawęda? Nie - kicz po prostu.