Lubię takie plenerowe teenslashery. Co prawda i ten film nie odbiega niczym od dziesiątek podobnych mu filmów, ale wcale nie wypada najgorzej. Mamy tu grupkę młodych, durnych snowboardzistwów i zamaskowanego mordercę-narciarza. A później już wszystko toczy się standardowo. Przyjezdni giną na potęgę a wkurzony narciarz tylko zmienia narzędzie zbrodni (a to siekiera, a to kijek od nart, czasem sopel lodu). No ale nic nie wkurza go tak jak widok deski od snowboardu, którą siecze siekierą że aż miło :) Ogólnie dla wielbicieli gatunku. Reszta bedzie wybrzydzać...