Mam wrażenie, że w rodzinie Schoberów nie chodziło o rutynę czy jakąś apatię. Ludzie, którzy decydują się na tak desperacki czyn muszą mieć jakieś poważniejsze powody niż "proza życia".
Powiem wprost. Wydaje mi się, że chodzi o córeczkę, a ściślej mówiąc jej chorobę. Są w filmie pewne sceny, które po seansie jakoś dziwnie mną poruszyły.
Tak czy inaczej nie wierzę aby bez wyraźnych przyczyn godzić się na tak drastyczne rozwiązanie.
To tylko moja opinia i możliwe, że jest nietrafiona.
Co masz na myśli, kiedy mówisz, że samobójstwo mogło mieć coś wspólnego z chorobą Evi? Owszem, mała chorowała na astmę, ale przecież Anna pisała ( w liście do teściów), że stan jej zdrowia ostatnio znacznie się poprawił.
Chodzi mi o to, że nie wszystko musiało być pokazane lub powiedziane wprost. To tylko moja opinia, ale wydaje mi się, że kluczowa jest scena wypadku na ulicy. Dziewczynka jest tam w centrum uwagi, jest trzymana za rękę, obserwowana w lusterku... Odniosłem wrażenie, że wtedy właśnie rodzice podjęli decyzję o samobójstwie. Trzeba też zwrócić uwagę na to, że stało się to nagle. Wydaje mi się, że ludzie nie robią takich rzeczy bez przyczyny, ze zwykłego "zmęczenia" życiem. Jakiś powód musi istnieć, a choroba dziecka to jedyne, co mi przyszło do głowy.
Oczywiście to tylko moja interpretacja :)
'Normalnym' ludziom wydaje się, że chęć życia to podstawa. Wiadomo.. są dołki.. ale gdy w grę faktycznie wchodzi życie, walczą o nie.
Ale nie wszyscy tak mają.. żyć może się nie chcieć PO PROSTU.
Chcę tylko nadmienić, żeby nie było niejasności, decyzja o podjęciu samobójstwa nie wydarzyła się, jak piszesz, nagle. Przecież dlatego Haneke podzielił film na trzy części - rok 1987, 1988 i 1989. W ciągu tych trzech lat następowała destrukcja ich życia, narastała w nich niechęć do świata i dopadała rutyna. Nie stało się to ot tak. Decyzja była bardzo dobrze przemyślana, poprzedzona wcześniej licznymi wątpliwościami, obawami.
Nie przyjmuję takiego wyjaśnienia, nie ma szans żeby chodziło o chorobę. Nie pamiętam już dokładnie filmu i tych scen, o których piszesz niżej, ale wydaje mi się, że tu wkroczyło właśnie jakieś weltschmerz. Nie wiem jak się może czuć osoba, której dziecko udaje, że jest niewidome żeby zwrócić na siebie jej uwagę, ale mogę sobie wyobrazić, bo też żyję w świecie, gdzie konsumpcja jest najważniejsza, gdzie pęd za pieniądzem i dobrobytem przesłania prawdziwe wartości. Jak Magdalena napisała: żyć może się po prostu nie chcieć... szczególnie w takim popieprzonym świecie.
Ale przecież o tym traktuje ten film. Z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora, Schoberowie mieli wszystko. Matka była dobrze wykształcona (prowadziła swój własny gabinet), ojciec był inżynierem i piął się po szczeblach kariery (został kierownikiem). Było ich stać na zmianę samochodu (zwracam uwagę, że na rok premiery nie był to "stary" samochód), mieli odłożone spore oszczędności w banku. Klasyczna klasa średnia. Pomimo tego wszystkiego i tak podjęli decyzję o "wyjeździe".