książkę przeczytałam w 2008 roku, na wsi u babci i do dziś jestem fanką. Książka ma swój specyficzny mroczny klimat horroru o duchach, wiedźmach i garstce ludzi próbujących zwalczyć to zło. Kiedy zobaczyłam okładkę wiedziałam, że książka będzie wspaniała. Nie zawiodłam się i zaczęłam czytać kolejne tomy. Oczekiwałam jakichkolwiek informacji na temat filmu, kiedy wreszcie się pojawiły, bezapelacyjnie odechciało mi się pójścia do kina na ten film. Po pierwsze mam stuprocentową pewność, że nie będzie miał klimatu książki jaką czytałam, a po prostu jakiegoś filmu o tytule, który ma nam dawać do zrozumienia, że skądś znamy "siódmego syna". Myślałam, że będzie to film podzielony na części, z jakimś "nowo odkrytym talentem aktorskim" (oczywiście w wieku od 11-14 lat) , który zagrałby Toma Warda, a nie facet który niedługo będzie miał trzydziestkę na karku. Obawiam się, że klimat "Kronik Wardstone" straci swój urok, gdy tylko ten film wejdzie do kin. Szczerze to wolałabym aby taka produkcja nie powstała, chyba, że godna książki. Poczekamy zobaczymy. Może zaskoczy pozytywnie...
Rozumiem, co cię niepokoi:) Mnie, po przeczytaniu książek, również dumiało, że wzięto aktorów w tym wieku, zarówno Toma jak i Alice...ale... Posłużę się najlepszym przykładem, jaki znam czyli Władcą Pierścieni. Film różni się od książki w baaaaardzo dużym stopniu, a tu proszę, co wyszło - hicior na cały świat!:)
A czemu sądzisz, że film nie będzie miał książkowego klimatu? Z tego, co wywnioskowałam z wywiadów, to koncepcją reżysera było właśnie zmienienie mertyki bohaterów, to chyba będzie film dla nieco starszych dzieci:) Więc wnioskuję, że skoro tak, to może jednak będzie ten świetny klimat:)
No, ale poczekamy, zobaczymy. Poczekamy, chociażby na zwiastun:)
Ale wiesz.... teraz mamy takie czasy, że ciężko o dobry film, a poza tym jeśli film będzie nazywał się "Seventh son" oznacza to, że będzie jeden film, czyli najprawdopodobniej zostanie pominiętych mnóstwo ważnych wątków. Najprawdopodobniej połączą kilka części. Mogliby zrobić ekranizację każdej książki i pokazać rosnącego Toma Warda, jak to mu coraz lepiej idzie w nauce u stracharza. Jak np. Harry Potter, zekranizowano wszystkie części i moim zdaniem wyszło to b. dobrze, szczególnie finał... Mam nadzieję, że zwiastun nie zawiedzie ;)
Może masz rację, ale nie ma co zapeszać. Ale wiesz, zawsze może być tak, że film będzie miał tyle wspólnego z książką co świnia z mikserem, ale jako film, nie jako ekranizacja, może być całkiem dobry:)
Też prawda, tylko boję się, że zniszczy mi postacie i miejsca, które sobie wyobraziłam ;D
Fakt jest taki,że ilu czytelników książki tyle wyobrażeń miejsc i bohaterów :) i chociażby twórcy stawali na głowie nie dogodzą wszystkim...miejmy tylko nadzieję,że dogodzą akurat naszym wyobrażeniom i oczekiwaniom :DDD
Niestety, muszę się zgodzić z Carrriee.
"Kroniki Wardstone" należą do moich ulubionych serii. Czytam je dzielnie i wiernie od paru lat, i mimo, że innych "młodzieżówek" nie tykam, to ciągle z niecierpliwością czekam na kolejny tom opowieści o stracharzu. Gdy dowiedziałam się o tym, że w planach jest film ucieszyłam się, ale jednocześnie byłam zaniepokojona - a co, jeśli kompletnie to zepsują? Im pojawiało się więcej informacji odnośnie adaptacji( bo ekranizacją tego nazwać nie można) tym bardziej traciłam nadzieję, że będzie to oglądalne. A po artykule w "Nowej Fantastyce" spisałam "Siódmego syna" na straty. Bo co to będzie? Do roli dwunastolatka wzięli aktora niemal o dwadzieścia lat starszego, z Alice sprawa przedstawia się niewiele lepiej. Wiadomo, że fabuła została dość mocno zmieniona, gdyż "jest zbyt statyczna". To prawda, w "Zemście czarownicy" akcja nie pędzi na łeb, na szyję, ale na tym polega urok książki. Scenarzysta pójdzie zapewne w stronę widowiskowości, zapominając o ponurym, mrocznym i kameralnym( zaledwie garstka bohaterów) klimacie, który odróżnia "Kroniki..." od innych powieści tego typu. Bardzo nie na miejscu wydaje mi się również wprowadzenie wątku miłosnego. Jak wiadomo, w pierwszej części nie było niczego takiego, w dalszych, jak na razie, również. Relacje bohaterów zapewne zostaną spłycone do poziomu typowego romansidła, bez zawracnia sobie głowy resztą. No bo kogo interesuje sama przyjaźń, prawda? Miłość od pierwszego wejrzenia, nawet kompletnie nie na miejscu, jest lepsza. Poza tym, co to będzie za wątek, skoro autorzy filmu twierdzą, że musieli postarzyć postacie TAK BARDZO?! Przecież spokojnie można było zrobić lekki wątek romantyczny z młodymi bohaterami. Ja nie wiem, co tam się będzie wyprawiało, skoro dodali im tak dużo lat i twierdzą, że to konieczne.
Abstrahując od wieku - obawiam się, że charakter bohaterów również nie pozostanie bez zmian. Jeśli zrobią z Alice, temperamentnej i odważnej przecież, jakąś rozlazłą mameję,lub, jak to bywa w wypadku bohaterek w filmach fantasy, ozdobnik nakanapowy, to nie ręczę za siebie. Boję się też, że Tom nie będzie tym strachliwym chłopcem z książek, tylko jakimś superwybrańcem.A przede wszystkim, to obawiam się, że będzie za dużo romansu, cukru i lukru i wyjdzie powtórka ze "Zmierzchu".
Pociesza mnie jedynie, że to będzie JEDEN film. Gdyby było ich więcej i zmasakrowaliby jeszcze inne postacie, na przykład Grimalkin, to byłby koszmar.
Ale do kina i tak pójdę. Może jednak nie będzie aż tak źle i się miło rozczaruję? Specjalnie teraz nie robię sobie nadziei, w ten sposób film będzie mógł mnie zaskoczyć tylko pozytywnie.
Pozdrawiam i gratuluję, jeśli przebrnęliście przez mój wywód.
Llostris
Ano przebrnęłam i w większości muszę się w tobą zgodzić - ale powtórka ze Zmierzchu? - kategorycznie nie! Wydaje mi się, że owszem, postarzyli bohaterów, żeby wtrącią, że tak powiem ,, dojrzały " wątek miłosny, ale na lukier i cukier to bym nie liczyła:) Na moje oko, to po koncepcjach artystycznych możemy się spodziewać niezłego filmu fantasy, nie przesłodzonego. Tak więc pozostaję w wierze, że film będzie dobry i warty postarzenia Toma i Alice ( Jeśli oczywiście nie skopią morcznej fabuły to i tan wątek romantyczny zaakceptuję. W końcu jeden romans nie przekreśli całego filmu, czyż nie? No, w każdym razie dla mnie. )
Pozdrowienia od mojej skromnej osoby:)
Ja tam sądzę, że mroczna fabuła pójdzie sobie na spacer, za to będzie dużo lukru i całowania się w najmniej odpowiednich momentach (jak np. w ostatniej części HP). Z resztą, jak ma im wyjść mrocznie skoro aktorka grająca Alice ma "bardzo inteligentny" wyraz twarzy i do tego kobiece kształty (Alice w książkach nie wygląda jak dorosła kobieta, na co zwracają uwagę strażnicy, bodajże w siódmym tomie)? Nie oczekuję żadnych rewelacji, ale aż takie postarzanie nie ma dla mnie większego sensu, bo nawet z szesnasto- czy siedemnastolatkami można by było zrobić wątek miłosny.
Faktycznie, kiedy koleżanka powiedziała mi o filmie, to miałam zaciesz, że ho ho. Tylko, ze potem zaczęły nachodzić mnie watpliwości... no bo, dlaczego aktor grający nastoletniego Toma jest pod trzydziestkę, co to za tytuł i jaki znowu wątek miłosny? Na film pójdę, ale nastawiam się, ze będzie słaby, żebym mogła co najwyżej sie ucieszyć.