Kolejny film, który ma wzbudzić u widza współczucie z powodu choroby głównej bohaterki. Było już ze sto razy. Fabuła jest tak mocno naciągana i śmieszna, że się chce płakać. Will Smith fatalny i taki sam jak w innych filmach. Miłym zaskoczeniem jest Woody Harrelson, który nareszcie zagrał po ludzku, ale na tym pochwały się kończą. Jak można było wyprodukować podobną bzdurę? Wiem, że zaraz zostanę zjedzony na tym forum, bo pewnie znajdą się dziesiątki fanów tego obrazu, ale trudno. Ja w tym filmie nie widzę absolutnie nic oprócz nadętej, dziecinnej i prostackiej wręcz filozofii i próbie wywołania u widza na siłę jakichś głębszych przemyśleń. Niestety, twórcy przegięli, a już numer z meduzą bije rekord infantylizmu. Zupełnie nie rozumiem tak wysokich ocen, dla mnie film jest po prostu zły.
Heh, w sumie, to już chyba nie ma o czym dyskutować, bo się wszyscy wyłączyli i ja także daję sobie na luz. Film jest ok, nie jest to rewelacja, ale bardzo dobrze się go ogląda i żadna meduza nie jest w stanie go przekreślić! I jak to już zostało powiedziane na samym początku, ilu odbiorców tyle opinii i ta rozmowa do niczego nas nie doprowadzi. Mnie twoje słowa nie przekonały i dalej będę uważał, że film jest dobry.
No pewnie, że tak. Dalsza dyskusja faktycznie nie ma sensu, choć sam przyznasz, że kilkadziesiąt odpowiedzi na post to niemałe osiągniecie! Każdy sobie film w głębi duszy oceni, będzie miał totalnie w dupie to, o czym myśmy gaworzyli przez dwa dni i... zapomni. No, może poza jednym - nigdy nie wchodzić do wanny jeśli jest ryzyko pojawienia się meduzy. Pozdrawiam wszystkich, a szczególnie mojego ulubionego Neo, który się nie poddał do końca, no i Pana Kulczyka, których to zapraszam do dyskusji na kolejnych meduzowych(???) filmach. Cześć.
Niestety Internet pełen jest rozentuzjazmowanych młokosów gotowych pokroić oponenta w imię własnej racji. Lubię Filmweb za jakość podanej informacji o filmach. Niestety w kwestii oceny filmów przez forumowiczów już jest gorzej. Drogi imienniku (Piotr100) mnie film się podobał. Nie będę dyskutował z Tobą o guście filmowym, bo widzę że rolę męczennika już sobie przypisałeś. Na Twoim miejscu miałbym więcej szacunku dla ludzkiej pracy. Kucharka to też zawód, ale życie nauczy Cię jeszcze moresu.
W moim przekonaniu W.S. dobiera sobie coraz ciekawsze role. Film jest nie wybitny ale wart obejrzenia. Polecam.
to ja sie Ciebie pytam Piotr100 jaki film w ostanich np 3 latach bardziej Ci sie podobał od tego?
1. Nie każdy trzeźwy kierowca powodujący wypadek idzie z miejsca do więzienie.
(nie wiem ile było wypadków w te święta, ale przypominając weekend majowy, było ich ok 1000 z czego kilkadziesiąt osób zmarło i myślisz że każdy kierowca z tych którzy powodowali siedzi w więzieniu?)
2. Widziałeś, jak została przedstawiona jego praca, Ben miał b. duże zaplecze finansowe, wystarczyło spojrzeć na jego dom, aby ocenić, że do biednych nie należał, pomijając fakt, że sąd nie musiał nakazać jemu zwracania odszkodowań, są od tego także agencje ubezpieczeniowe, a czasami w takich tragediach, pieniążki są przekazywane z budżetu państwa, a nawet jeśli nie, to bohater do biednych nie należał i nie możesz zakładać, że nie zwrócił im odszkodowań, co i tak nie jest związane z fabułą.
3. Wątrobę oddał bodajże 2 lata temu, więc wybacz, ale mało który dawca ma problemy przez następne 2 lata! Jest to jedyny organ który podlega tzw regeneracji i naprawdę trzeba mieć pecha, aby ta regeneracja u dawcy nie nastąpiła. A oddawanie szpiku, nie jest na tyle bolesne, aby po kilku dniach nie funkcjonować, jak zresztą było to zoobrazowane, po oddaniu szpiku, Ben nie widział się z Emily przez kilka dni.
A i tak dążę do tego, że ten film ma poruszyć i nie rozbierajmy go na części składowe, bo to prosty film o swego rodzaju oczyszczeniu i fajnie, że pojawił się film pokazujący człowieka, który żałuje tego, co się wydarzyło i chce w pewien sposób odkupić swoje winy. Pokazuje swego rodzaju wyższość altruizmu nad egoizmem, pokazuje jak cenne jest życie i udowadnia wyższość wartości duchowych nad materialnymi. I nie wiem co widzicie złego, w tym obrazie, chyba, że znowu meduzę....
Wyłącznie meduzę. Nic ponadto. Filmweb mnie męczy, że odpowiedź za krótka, stąd "nic ponadto". Powinno być: "WYŁĄCZNIE MEDUZĘ".
>1. Nie każdy trzeźwy kierowca powodujący wypadek idzie z miejsca do >więzienie.
>(nie wiem ile było wypadków w te święta, ale przypominając weekend majowy, >było ich ok 1000 z czego kilkadziesiąt osób zmarło i myślisz że każdy >kierowca z tych którzy powodowali siedzi w więzieniu?)
Nie wiem, w jakim stanie doszło do wypadku, zakładam, że w Kalifornii. Ale niezależnie od stanu nie sądzę, żeby sędzia lub ława przysięgłych puściła wolno faceta, który w wyniku złamania przepisu (korzystanie z komórki w czasie jazdy) utrupił 7 osób.
>aby ocenić, że do biednych nie należał, pomijając fakt, że sąd nie musiał >akazać jemu zwracania odszkodowań, są od tego także agencje >ubezpieczeniowe, a czasami w takich tragediach, pieniążki są przekazywane z >budżetu państwa, a nawet jeśli nie, to bohater do biednych nie należał i ie >możesz zakładać, że nie zwrócił im odszkodowań, co i tak nie jest związane >z fabułą.
Przepraszam, ale to nie socjal Europa. W USA masz dużo większą wolność i dużo większą odpowiedzialność. Podam tylko jeden przykład: OJ Simpson. Uniewinniony w sprawie karnej. W sprawie cywilnej dostał do zapłacenia 33,5 USD za spowodowanie śmierci w wyniku przestępstwa. Sądzisz, że jest wielu ludzi na świecie, na których takie odszkodowanie nie zrobi wrażenia? A nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby sędzia uwzględniał twoją majętność ustalająć wysokość odszkodowania.
>Wątrobę oddał bodajże 2 lata temu, więc wybacz, ale mało który dawca ma >problemy przez następne 2 lata! Jest to jedyny organ który podlega tzw >regeneracji i naprawdę trzeba mieć pecha, aby ta regeneracja u dawcy nie >nastąpiła. A oddawanie szpiku, nie jest na tyle bolesne, aby po kilku >dniach nie funkcjonować, jak zresztą było to zoobrazowane, po oddaniu >szpiku, Ben nie widział się z Emily przez kilka dni.
Nadal pozostaje kwestia płuca - Ben jak widać jest w dobrej formie i biega sobie radośnie w deszczu na spore dystanse, np. z motelu do szpitala.
>A i tak dążę do tego, że ten film ma poruszyć i nie rozbierajmy go na >części składowe, bo to prosty film o swego rodzaju oczyszczeniu i fajnie, >że pojawił się film pokazujący człowieka, który żałuje tego, co się >wydarzyło i chce w pewien sposób odkupić swoje winy. Pokazuje swego rodzaju >wyższość altruizmu nad egoizmem, pokazuje jak cenne jest życie i udowadnia >wyższość wartości duchowych nad materialnymi. I nie wiem co widzicie złego, >w tym obrazie, chyba, że znowu meduzę....
Rozumiem twój punkt widzenia. Po prostu mamy różny próg tolerancji w stosunku do nadużyć popełnianych przez scenarzystów w stosunku do widza. Zdaje się, że mój alarm "o! twórcy filmu biorą mnie za kretyna" załącza się trochę wcześniej niż Twój. Nie ma w tym oczywiście nic złego, bo obiektywnie rzecz biorąc ty miałeś udany wieczór po obejrzeniu filmu, a ja miałem poczucie zmarnowanego czasu, więc w sumie Twoje górę. Zresztą i tak wyrażamy tutaj tylko swoje opinie.
Ale Oscara naprawdę bym nie oczekiwał. Już może bardziej np. dla w sumie nie mniej naiwnego, ale dużo oryginalniejszego i mniej wysilonego Slumdog Millionaire.
Oczywiście 33,5 mln USD. :)
No i jeszcze moje pozostawione bez odpowiedzi pytanie: w jakim dziale w Walmarcie kupuje się takie meduzy?
Panie Kulczyku chyba się jednak za bardzo rozpędziłeś, choć ja wiem, może i nie??? I pisze to ten, kto tę burzę rozpętał! Ażeby (jest w polskim języku takie słowo?) temat zakończyć proponuję wszystkim rozejm: akceptujemy meduzę w wannie (wczoraj podczas kąpieli coś mną jednak wzdrygnęło) i oświadczamy, że film pod tytułem "siedem funtów", pardon, "siedem dusz" jest, a w zasadzie nie jest, kurde... JEST do bani. I że już nigdy nie kupimy meduzy do użytku prywatnego lub w celu innym (do konsumpcji się i tak nie nadaje, bo ma w sobie tylko wodę, podobnie jak Will Smith). Może być? Jeśli tak, to się odczepię na wieki. Dla Kulczyka buźka.
Piotrze i Janie, wierzycie w Boga ?
__________________________________________________
Nie ma jak dobra dyskusja. Trochę się rozpaliłem, bo film mnie bardzo zdenerwował <lol>
Z innej beczki (choć pewnie powinienem zapytac na imdb): czy ktoś wie, skąd się wziął tytuł angielski filmu? Może mi coś umyka...
A rozmowa o religijności to chyba na inne forum temat albo na priva, nie wiem sam.. :)
Masz z tym problem ? Tyle opinii zdążyłeś wyrazić w tym temacie, tak często zabierałeś zdanie, a teraz nie wiesz czy wierzysz w Boga ?
Polemika z Panami "piotr100" i "jan.kulczyk" jest niepotrzebną stratą czasu. W związku z tym mam prośbę. Jak sami widzicie, od innych wymagają kultury osobistej, a sami nią nie grzeszą. Nie warto z nimi dyskutować, bo są niereformowalni. I tak będę stawiać na swoim i nawzajem się nakręcać, a nie udowodnicie im, że ich argumenty to tak naprawdę żadne argumenty. Są zbyt pewni siebie i uparci. Czepili się głupiej sceny z meduzą, jakby to na niej opierał się główny wątek filmu. "Slumdog" filmem oryginalnym? Drżyjcie narody! Zakończenia można domyśleć się bardzo szybko. Ot, bajeczka z happy-endem. Dodać do tego zupełnie idiotyczny wątek kryminalny i prowadzącego teleturnieju, który do łazienki chodzi razem z graczem...
Odradzam dalszą dyskusję z tymi użytkownikami. I tak nic by z niej nie wynikło, więc oszczędźcie sobie czasu na odpisywaniu.
Bez odbioru,
N-900.
Drogi Neo, jak sam widzisz, postawienie sprawy tak jak ja to zrobiłem, przyniosło efekt w postaci 60 odpowiedzi, co na tym forum nie zdarza się często. Zazwyczaj tylko wtedy, gdy nie potakujemy sobie jak nakręcone zegarki, tylko wtedy, kiedy ktoś ma inne zdanie niż ogół. Okazało się, że włożyłem kij w mrowisko, co nie było moim zamiarem. NAPRAWDĘ uważam ten film za niewypał - próbowałem uzasadnić, jeśli mi się nie udało, mogę jeszcze raz, choć wątpię, żeby było to zjadliwe, bo nastąpiło zmęczenie materiału. Jestem reformowalny, jeżeli ktoś mnie przekona co do swojej tezy, ale niestety słowa pod tytułem "odradzam dalszą dyskusję..." jedynie mnie utwierdzają w przekonaniu o niereformowalności adwersarzy w dyskusji.
Co do tej nieszczęsnej meduzy - ja się wcale tej sceny nie uczepiłem. Jest to (chyba sam przyznasz) kluczowy moment w filmie, który nam wiele wyjaśnia i ma pokazać, że Smith pozbawia się życia, żeby uratować kogoś innego (zgrubsza, bo się znowu czepisz, że nie wiem, o co chodzi). I okazuje się, że ta właśnie scena, bardzo ważna i kluczowa, stała się po prostu komiczna i groteskowa, zważywszy wcześniejsze kwestie meduzowe, na siłę wplecione w fabułę. Jeden nieprzemyślany ruch scenarzysty po prostu rozwala film na kawałki! Nie do obrony. Jest tyle sposobów na poważne pozbawienie się życia, że wybór akurat jadowitej meduzy jest po prostu żałosny. A skoro ten ważny moment w filmie powoduje (przynajmniej u mnie) czkawkę ze śmiechu, to wszystko pozostałe idzie się...... (przez wzgląd na użytkowników nie użyję tego słowa). Chyba moja argumentacja jest sensowna i jasna? Również bez odbioru, bo jestem najzwyczajniej w świecie znudzony tematem. Pozdrawiam wszystkich meduzowiczów.
Hehe neo, stawiam ci 7 piw, jeśli wytkniesz mi, w którym miejscu wykazałem się brakiem kultury osobistej.
Podałem oczywiście sporo innych argumentów oprócz meduzy (która w sumie jest podwójnym argumentem: czyli po co komu serce z jadem meduzy i gdzie
Dziwi mnie twoja odporność na argumenty. A przecież powiedziałem już, że każdy odbiera ten film inaczej i wiadomo, że do porozumienia nie dojdziemy. Ale nie, ty musisz czepiać się do końca.
Skoro tak się upierasz, to ci powiem: dla mnie oryginalnym pomysłem w slumdog było wplecenie formuły teleturnieju w opowieść o życiu Jamala, to że grając o najwyższą stawkę w zasadzie nie grał o pieniądze, tylko o to, żeby zmienić swój los i tak naprawdę nie do końca zależało mu na wygranej ale na swej wybrance. No i powiedz mi: ktoś każe ci napisać niezły thriller, którego główną osią jest teleturniej Milionerzy. Popukałbyś się w czoło, prawda? A jednak coś takiego powstało. Jak mówiłem, koncepcja jest naiwna, ale oryginalności nie można jej odmówić. Zdaje się Danny Boyle wybrał sobie osobliwą misję: każdy jego film ma być diametralnie inny od poprzedniego. Wychodzi mu to zdecydowanie na zdrowie, oprócz a Life Less Ordinary nie zrobił moim zdaniem nic co kwalifikowałoby się niżej, jak bardzo dobre, a czasem miał też filmy wybitne. No ale to taka dygresja. Natomiast jak facet, który poświęca swe życie dla ukochanej kobiety ma być oryginalnym pomysłem na scenariusz? Nie mam pojęcia. I dodanie bzdurnej osnowy w postaci wypadku a potem biegania po świecie i oddawania ludziom różnych narządów po prostu wywołuje u mnie pusty śmiech niedowiary. Film po prostu mnie nie przekonał. Po warstwą powleczoną obierkami cebuli (do płaczu) jest po prostu pusty. I o to tyle. Jeśli chcesz dalej dyskutować, zapraszam, ale odnieś się do moich argumentów z poprzednich wpisów. Nie lubię ludzie kończących dyskusję na podstawie fałszywych wymówek (te o moim braku kultury i o tym, że tylko meduza mi po głowie chodzi).
Ano właśnie, my tu ble ble ble, a walizki po peronie skaczą. Nie ma tak łatwo. Nie popieram Kulczyka co do dyskusji na temat innego filmu na temat Siedmiu dusz czy jak tam mu na imię dali, ale w całej rozciągłości popieram jego zdanie, co do sposobu dyskutowania. Niektórzy (np. nomen omen Jezus Chrystus, tak!!! spójrzcie na listę) są uwielbieni i czują, jak w trakcie oglądu tego "dzieła" spływa na nich łaska, inni w orgazmowym uniesieniu twierdzą, że doznali olśnienia i płakali jak na pogrzebie Matki Teresy. Można ich odrzucić jako osoby nawiedzone. No i zostali wszyscy inni odmieńcy, jak ja, Pan Kulczyk i Neo, którzy starają się jakoś wymienić między sobą swoje zdanie na temat zadany. No i co oni robią? Atakują SIEBIE a nie argumenty. Gdybym zamieścił na tym forum swoje zdjęcie, to zapewne Neo by się przyczepił, że mam krzywy nos albo brak mi lewej górnej trójki w uzębieniu, i w ogóle jestem odrażający. Idę o zakład, że tak by się stało. Tymczasem chodzi o coś zupełnie innego - o to mianowicie, żebyśmy nie dali się ponieść wszechobecnej głupocie i mieli swoje zdanie na temat nie tylko filmów, ale w ogóle życia, które nas otacza (sam się wciągnąłem w tani patos, kurka wodna), a nie ślepo wykonywali polecenia tych z góry. Nie bójmy się oryginalności i nie podpisujmy się pod wszystkim, co wymyślił KTOŚ w imię kasy i popularności. Tu akurat STADO BARANÓW jest bardzo dobrym określeniem, bo nie obraża nikogo, chyba, że ktoś się czuje obrażony, ale to już inna historia. Seven funtów czy jak kto zwał te wymięciny to tylko pretekst. Jeżeli film jest dobry albo niedobry - można wyłączyć pilotem kanał albo wyjść z kina na piwo lub dwa piwa. Ale jeżeli film jest ZŁY (nie mylić z niedobry), czyli taki, którego reżyser dał ciała, albo przedobrzył (jak w tym wypadku) to ja jako widz, dla którego filmy się robi, mam prawo go zrąbać, co niniejszym czynię. Desperackie próby ratowania dobrej czci reżysera przez Jezusów Chrystusów na mnie nie mają żadnego wpływu, to samo bym odpowiedział generałowi Jaruzelskiemu lub Kaliguli, gdyby żył. Wytknąłbym im równie pięknie zakłamanie, podążanie za tanią sensacją i patosem (dla kucharek właśnie) a przede wszystkim za tym, że łudzą się, że będąc trendy mają coś dla siebie. A tak naprawdę to dzięki temu nie mają nic. Współczuję i nic ponad to.
I to jest właśnie forum na którym widzowie dyskutują o filmach. Jeżeli się walnie w stół swoją niepopularną ocenę, to na ten tychmiast jest 100 napadających, a jeżeli jak człowiek użyje się argumentów, to co? To CISZA jak makiem zasiał. Nie ma Neów, nie ma Chrystusów konajacych, nie ma nikogo. No to mnie też nie ma.
ps Kulczyk, odezwij się na maila, bo chyba równy z Ciebie gość i przydałoby się jeszcze niejeden film zrąbać, czekam na info.
"to zapewne Neo by się przyczepił, że mam krzywy nos albo brak mi lewej górnej trójki w uzębieniu, i w ogóle jestem odrażający. Idę o zakład, że tak by się stało."
Mam gdzieś jak wyglądasz, ile masz lat i gdzie mieszkasz. Nie podoba mi się Twoja opinia, proste?
"STADO BARANÓW jest bardzo dobrym określeniem, bo nie obraża nikogo, chyba, że ktoś się czuje obrażony, ale to już inna historia."
Jaka?
"mam prawo go zrąbać, co niniejszym czynię."
Audiatur et altera pars. Seneka.
"Jeżeli się walnie w stół swoją niepopularną ocenę, to na ten tychmiast jest 100 napadających, a jeżeli jak człowiek użyje się argumentów, to co? To CISZA jak makiem zasiał."
Bo może warto pomyśleć, że niekoniecznie masz racje. Gorzej jak się nie chce słuchać innych. Bo wtedy nie warto dyskutować, więc jest CISZA.
"ps Kulczyk, odezwij się na maila, bo chyba równy z Ciebie gość i przydałoby się jeszcze niejeden film zrąbać, czekam na info."
To nie wymaga komentarza. Zrąbuj sobie filmy, a skoro jakaś opinia poparcia Cię nakręca, to szukaj sprzymierzeńców.
Powodzenia i pozdrawiam,
N-900.
Ad vocem Seneki: cytuję za Wikipedią:
Audiatur et altera pars (też jako Audi alteram partem) - podstawowa zasada w prawie procesowym rzymskim, a co za tym idzie w całej cywilizacji łacińskiej. Mówi ona: Niechaj druga strona też zostanie wysłuchana. Ale znaczy to coś więcej: nie potępiaj bez wysłuchania wszystkich argumentów za i przeciw. Daj stronie oskarżonej szansę na skuteczną obronę. I wreszcie: nie feruj bezwzględnego wyroku, jeśli nie jesteś absolutnie pewien swoich racji.
Pytanie do Neo, na które nie oczekuję odpowiedzi: kto tu jest drugą stroną? I kto jest oskarżonym? Ja się nie poczuwam. Również Happy New Year lub, jeśli wolisz łacinę Annum novum faustum felicem.
Odpowiadam.
"Niechaj druga strona też zostanie wysłuchana. Ale znaczy to coś więcej: nie potępiaj bez wysłuchania wszystkich argumentów za i przeciw. Daj stronie oskarżonej szansę na skuteczną obronę."
Pierwowzór odnosił się do prawa. Ja jednak użyłem tej sentencji w nieco innym kontekście. Nie zrozumiałeś? Stroną oskarżoną jesteśmy (w tym temacie oczywiście) my, wszyscy broniący filmu przed Twoimi "argumentami". Ale jesteś zamknięty na nasze zdanie, poglądy i opinie. Z góry zakładasz, że masz rację. To znaczy nie chcesz wysłuchać strony oskarżonej. Prawda że proste?
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku dla wszystkich odwiedzających ten temat na forum,
Pozdrawiam,
N-900.
Hmm, myślałem że dyskusja zamarła, a tu proszę.
Co do pana jana.kulczyka, rzeczywiście do kultury wypowiedzi, przyczepić się nie można, rzeczywiście ma pan swoje zdanie i jest ok, ja po prostu nie nastawiałem się w tym filmie na nic powalającego i może dlatego się nie zawiodłem, bo obejrzałem film o fajnym pomyśle i pozytywnym przesłaniu i bez rozbierania na części pierwsze, naprawdę mogę ten film polecić znajomym.
A pan, panie Piotrze, to niestety już inny poziom konwersacji, ciągle piszesz, że czekasz na argumenty i że dobrze przedstawione mogą przekonać, o to chodzi, że rzeczywiście na kontrargumenty czekasz, ale tylko po to aby je zjechać, niestety z góry założyłeś, że Ty, Ty i tylko Ty masz rację, a reszta to tylko typowi przedstawiciele "tego" forum, którzy nie mają nic mądrego do powiedzenia. Otóż, nie chce mi się już nawet czytać twojego jednego argumentu, który ubierasz ciągle w inne słowa, ew. przytakujesz użytkownikowi j.k, który w jednym poście zawarł więcej niż Ty we wszystkich. Poza tym, zaznaczasz co kilka postów, że stąd zmykasz i że Cię tu już nie ma, a może po prostu nadszedł czas, aby być konsekwentnym ;)
piotr100 wydaje mi się że jeśli ktoś używa logiki do obrony swoich
tez/argumentów a jednocześnie zapomina o tej logice czytając wypowiedzi
innych to wcale się nią nie posługuje tylko zwyczajnie jest hipokrytą i
moim zdaniem tak się dzieje w tym przypadku.
Film jest prosty (oczywiście wg rozumowania piotr100) itp. itd. A w
takim razie jak proste jest pozyskiwanie sojusznika (pewnie w brew jego
woli) tak jak to zostało poczynione, nie można było tych ciepłych słów
napisać na priv ? boże (piszę to jako ateista) to jest dopiero banał...
Bawisz się słowem i używasz tego jako celu... proszę bardzo, osobiście
uważam są sprawy warte większej uwagi. Mógłbym napisać swoją
argumentację filmu ale po całej tej lekturze stwierdzam że to nie ma
sensu.
Tak sobie myślę uczepiłeś się tej meduzy no dobra a nie można pomyśleć
inaczej? organy, lód, niższa temperatura, większa "żywotność". Dlaczego
nie np powieszenie ? może wtedy to by było zwyczajne samobójstwo ? nie
wiem ale nie o to chodzi. Do mnie ten film trafił i mimo że nie jest bdb
to jest dobry.
Pewnie napiszesz coś w stylu że użyłeś argumentów a masz taką i taką
odpowiedź... szczerze, nudne.
Jeśli jesteś z Wrocławia lub okolic chętnie umówię się z Tobą na piwko i
możemy spokojnie porozmawiać, efektywność rozmowy jest wtedy o wiele
wyższa.
I całkiem na koniec przyszło mi na myśl jaką byś miał minę gdyby taka
sytuacja wydarzyła się naprawdę (choć jest ona praktycznie
nieprawdopodobna) nie koniecznie taka sama ale podobna i oczywiście
zakładam że jej bohater nie ma zielonego pojęcia o tym filmie. Ciekawe
pytanie mimo swojej absurdalności, nie sądzisz ?
Niestety nie jestem z Wrocławia, a nawet z okolic, co nie znaczy, że kiedyś będzie okazja na wymianę poglądów. Trochę mnie już męczy ta dyskusja na temat tego filmu, i już sto razy się zarzekałem, że już się nie odezwę, jednak to zrobię, bo widzę, że są ludzie inni niż Neo, który mnie nonstop przekonuje, że nie mam racji. Może i nie mam, nie mam na to patentu, jednak cały czas czekam na te osławione i usrane do bólu ARGUMENTY. Jeżeli ktoś próbuje mi wytłumaczyć i usprawiedliwić scenarzystę za tą koszmarną meduzę pisząc, że może byłaby lepsza inna forma pozbawienia się życia, to dla mnie nie jest to argument, to jest jedynie próba podtrzymania swojego zdania za wszelką cenę poprzez zamianę wspomnianej meduzy na skorpiona lub wyprucie sobie żył, a przecież nie o to chodzi. To samo dotyczy łacińskich sentencji Seneki. Łatwo jest przywołać jakiegoś mądrego, a trudniej skojarzyć jego powiedzenie z akurat tą sytuacją. Ale nie - napiszę coś po łacinie, to pomyślą, że wiem więcej. No tak to wygląda. Ja powiedziałem już przynajmniej kilka razy, co mi się w tym filmie nie podoba, od tego mamy to forum. Inni powiedzieli coś innego, co wykpiłem i pokazałem dlaczego. Odwet był taki, że mam zły gust (co nie jest niemożliwe) albo jestem chamem (czasami bywam) albo się nie znam (może to prawda, bo znam się jedynie na tym, co robię, żeby zarobić pieniądze, na Willu i meduzie nie muszę). Żeby nakręcić dyskusję, trzeba też czasem przegiąć, kogoś walnąć lub wbrew sobie dokonać prowokacji, kto tego nie rozumie, niech się w ogóle nie wypowiada. To nie jest konfesjonał z prawdziwym księdzem, to zabawa! I będę nadal, o ile mi to przyniesie trochę przyjemności, rąbał. Nie jestem robotem i nie znoszę manipulacji, czego nie mogę powiedzieć o wszystkich moich przeciwnikach (ładniej brzmi adwersarzach), choć prowokacje lubię i czasem nawet bardzo.
I jeszcze - co do tego, co by było, gdyby taka sytuacja zdarzyła się naprawdę, co bym zrobił. Moja reakcja byłaby natychmiastowa i zdecydowana - zadzwoniłbym do najbliższego szpitala dla psychicznie chorych i powiadomił o próbie spowodowania przestępstwa, gdyby (zastrzegam się) chodziło tu o mnie. Gdyby nie - pomyślałbym o Neo.
To już naprawdę koniec, nie mam więcej siły, a poza tym szykuję się do Sylwestra, i potrzebuję trochę czasu, żeby zajrzeć do okolicznych sklepów zoologicznych w poszukiwaniu... jasne, że meduzy. Happy New Year.
Ale zaraz zaraz jakiej próbie, taka historia (lub podobna) wydarzyła by
się i nie miałbyś na to najmniejszego wpływu choćby dlatego że
dowiedziałbyś się o niej załóżmy po roku, do tego już pewnie ciężej się
ustosunkować?
Tak sobie myślę czy aby wysuwać takie opinie trzeba oglądać film? chyba
nie, scenariusz i dialogi na kartce byłyby wystarczające...
Panie piotr100 irytujesz mnie niesamowicie (może tak ma być) chciałbym
niezmiernie opisać moją argumentację ale jako że jestem w trakcie
zgłębiania sztuki odpuszczania dam sobie spokój :) Zostaje przy tym że
każdy ma prawo do własnego zdania. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
No pewnie, że ciężej, tylko ja już ten film zapomniałem, i tylko końcami moich wypustek nerwowych coś kojarzę, naprawdę już nic nie jarzę z tego obrazu, wyczyściłem swoją pamięć. Ale wiem o co ci chodzi - chcesz ciągnąć wątek, na co ja nie bardzo mam ochotę, no, ale cóż, odpowiem - a co by było, gdyby Will się nie zabił, tylko z komórek macierzystych stworzył serce (albo szesnaście serc) i dał je do przeszczepu? To się staje maniakalne i zbyt akademickie. Szukajcie mnie przy okazji następnych meduz i tym podobnych ukwiałów, a tymczasem spadam i żegnam.
do autora postu. czyli piotr100. (jesli dobrze pamietam). napisalem swoj temat. przeczytaj. a tutaj dopisze tylko tyle. zgadzam sie z Toba. to film dla mas. Z E N A D A !!! nie czytalem wszystkich wypowiedzi w tym watku. tylko pare. i umarlem ze smiechu. ktos pisze ze za duzo bylo niedopowiedzen... ja sie k..... pytam GDZIE I KIEDY???????? to prosty film dla prostych ludzi!!!! z prymitywnym, kaleczacym umysl zakonczeniem... papka z mca. dla takich ktorym sie wydaje ze iq oblicza sie na podstawie iloczynu posiadania maca i iphona. ludzi z plytka wrazliwoscia.. ktorzy stojac tylem do glodnego wyglosza mowe o potrzebie pomagania.. nie mam sily pisac dalej. nie daj sie piotr :)
Nie daję się i się nie dam, bo jestem odporny na manipulacje i wielkie dzięki za poparcie. Jesteś dosadny w swoich opiniach, jednak są one zgodne z moimi. Można powtarzać do ukichania pewne rzeczy i jak grochem o ścianę, niestety. Zarzuty są śmieszne do bólu i nic na to nie poradzisz. Ja powoli zaczynam rozumieć, o co tu chodzi, ale nie powiem, bo by mnie namierzyli i podali do sądu o znieważenie. To nie dotyczy tylko tego filmu - to dotyczy WSZYSTKICH filmów.
1. jeżeli ktoś ma sentyment do Beverly Hills ileśtam, to jego sprawa, dopóki nie zacznie udowadniać, że to dzieło sztuki i moralitet, a poza tym OK, ja też mam kilka takich filmów-gniotów, które lubię, ale nie staram się udowodnić całemu światu, że są to kandydatury do Nobla, można sobie moje typy zobaczyć
2. jest poza sporem ŻADNYM to, że jeżeli na dzień dobry twórcy filmu deklarują lub przyjmują założenie, że będzie to np. komedia, to ja też tak zakładam i wszystko co się dzieje w filmie traktuję jak komy. Jeżeli debil do kwadratu Jim Carrey założył, że gra w Brusie Wszechmogącym jako KOMEDII, to ja tez to przyjmuję jako komedię, bo jest ok - a to, że przy okazji pokazuje jeszcze coś - to już zasługa reżysera. Akurat jeśli chodzi o ten meduzowaty film - Z GÓRY założono, że będzie to film poważny i filozoficzny, smutny, nastrojowy, nostalgiczny. Więc jeśli - przy takim założeniu - oglądamy sceny komediowe (meduza w wannie) lub rodem z horroru (serce na tacy) oraz Will Smith jest luzakiem jak w Men In Black - to natychmiast moja ocena z 10 spada w postępie logarytmicznym do zera.
Ja tego inaczej nie jestem w stanie wytłumaczyć. No może jeszcze spróbuję: jest taka kreskówka Disneya "Królewna Śnieżka", która w zasadzie powinna być traktowana jako straszne melo i dramat. Odpowiedzcie mi, miłośnicy meduzy - dlaczego wszyscy traktują ten świetny skądinąd film jako dobranockę dla dzieci?
Uff, ciężko tu kogokolwiek przekonać. Raz jeszcze skusiłem się na komentarz po godzinach spędzonych na zadziwianiu się, skąd w ogóle biorą się ludzie, którym nie można niczego przetłumaczyć. SKĄD?????
I niech tak pozostanie. Kolegę pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dzięki za wsparcie.
Witam serdecznie.
Tak sobie czytalem Twoje wypowiedzi i na ktora bym nie spojrzal to wydaje sie kompletnie bez sensu. Nazywanie użytkowników baranami bo sie z Toba nie zgadzaja oraz "bo jest takie powiedzenie", jest poprostu żałosne. Po drugie nazywanie aktora (Jima Carreya), ktorego zreszta lubie, idiotą do kwadratu nie jest juz osobistą opinią, tudziez krytyka - jednak prymitywna obraza, ktora swiadczy jedynie o Tobie i to rowniez jest zalosne. Co do filmu - podobal mi sie. Dlaczego? ponieważ trafila do mnie ta historia i sposob jej przekazu. Ckliwe elementy rowniez stworzyly odpowiedni klimat. Muzyka na calkiem dobrym poziomie. Gre aktorska oceniam na bardzo dobra. Generalnie Willa Smitha uwazam za bardzo dobrego aktora (jeśli nie widzisz roznicy w jego grze proponuje obejrzec Filmy: "Hancock", "Bad Boys(2)" oraz "7 pounds". Jesli Twoje "wrazliwe oko najlepszego na swiecie krytyka", ktoremu trzeba bic poklony za kazda zlozona opinie nie dostrzeze roznicy, to ja nie zamierzam jej wyjasniac). Szanuje Twoje zdanie na temat filmu, nie szanuje jednak obrazania innych oraz narzucania wlasnego zdania, ktore to uwaza sie za jedna, jedyna i ostateczna prawde. A teraz do wszystkich: istnieje takie coś jak "gust". Mozna znalezc definicje i synonimy w encyklopedii. Przy nastepnych postach proponuje wziac pod uwage czynnik gustu innych uzytkownikow. Dlaczego? Poniewaz proba przekonania kogos ze film powinien mu sie podobac czy nie, jest jak zwymiotowanie na kogos kto lubi maslo, bo sie woli margaryne...
Pozdrawiam
Przemo, twoja wypowiedź jest najlepszym dowodem na to, że zupełnie nie rozumiesz tego, co ja tu, na tym forum chcę powiedzieć. Nie jesteś wyjątkiem. Twoja margaryna jest, tak jak to margaryna - tworem sztucznym i jej strawienie powoduje różne dolegliwości, a przynajmniej może powodować. Nie zrażaj się - przeczytaj WSZYSTKO, co napisałem, a dopiero potem osądzaj. Nie sądź wszystkiego według tego co piszą -sądź według tego, co Ci naprawdę bliskie. Nie podoba Ci się kolor czerwony? OK, ale napisz dlaczego. Nie podoba Ci się Putin czy ktoś tam jeszcze? OK, ale powiedz dlaczego. Nie podoba Ci się zarzynanie świń, bo ludzie je jedzą -ok, ale powiedz dlaczego. Nie tolerujesz pedałów albo dewotów? OK, ale powiedz dlaczego. Mówiąc tylko - BO NIE, robisz z siebie głupa, tak jak Twoi poprzednicy, którzy na mnie wsiedli (akurat nie robi mi to przyjemności a w zasadzie zwisa kalafiorem). O to chodzi, co próbuję przekazać ogółowi, ale ogół jest jak ogół, jest ogólny. Pozdrawiam Cię, Przemo.
Chyba jednak faktycznie sie nie zrozumielismy. W moim poprzednim poscie napisalem dlaczego podoba mi sie film... Pozniej napisalem dlaczego nie podoba mi sie Twoje podejscie... Napisalem tez ze szanuje Twoje zdanie na temat filmu... Nie rozumiem wiec co jeszcze mam wyjasniac i do ktorej czesci mojej wypowiedzi mam odpowiedziec na pytanie "Dlaczego?". Udowadnianie co jest lepsze - margaryna czy maslo nie ma jednak sensu... tak jak udowadnianie co lepsze - kawa czy herbata? pepsi czy cola? psy czy koty? blond wlosy czy ciemne?
Pozdrawiam
zakonczenie.. zrobione przez debila. dla debili...
Nigdy wiecej nie uwierze w ocene na filmwebie. nigdy. Mozecie pojezdzic po mnie il chcecie. ale mojego, podkreslam, mojego zdania nie zmienicie. Zgadzam sie z opinia wyrazona pare miejsc nizej. to dramat dla kucharek i pracownikow fizycznych huty Sedzimira. nie wierze ze te opinie i ta ocena zostala wygenerowana przez czytelnikow filmwebu. to musi byc manipulacja. ten film, a wlasciwie jego zakonczenie to szajs najnizszych lotow. a raczej nielotow. do sceny przeszczepiania serca film jest ok. ale dalej nastepuje wylanie kubla z wymiocinami. nic nie zostawiono widzowi. epatowanie miska z sercem juz bylo.. beznadziejne.. scena gdy brat bohatera opowiada tej dziewczynie historie "serii przeszczepow" jest... niewiarygodnie niszczaca poczucie estetyki. obraza inteligencje wrazliwosci.. ale to jeszcze nic. jak zbity pies brne dalej, swiadomosc nie dopuszcza ze ten niezly w sumie film moze spowodowac emocjonalne torsje... a jednak.. pluca, watroby, serca, kilo szpiku... komu komu bo ide do... domu/grobu. bardziej oblesnie wprost sie nie dalo... pod tym jednym wzgledem ten film to perfekcja. perfekcyjne obrazenie widza, ktory myslal ze oglada fajny film. gdy powstrzymywalem wymioty, gdy poczucieze zostalem oblany gownem tego zakonczenia nie pozwalala mi wstac i sie odwrocic... nastapila kolejne stopniowanie szalenstwa beznadziei... kolo na koncercie mruga czarnymi oczkami.. to boli.. boli!!! w milczeniu staralem sie zasklepic rane ktora to zakonczenia spowodowalo w mojej wrazliwosci... estetyce... oczekiwaniach.. gdyby ten film skonczyl sie na pikaniu pagera w lozku w ktorym ona budzi sie sama... tego wpisu by nie bylo. ocena wtedy? 7,5. ale tego zakonczenia nie daruje. osoby z wrazliwoscia do wewnatrz nie na pokaz, z iq>100, a nie mniejszym.. nie idzcie do kina. nie marnujcie kb na sciaganie. szkoda czasu. albo wylaczcie w chwili kiedy pager pika. i bedzie ok. moja ocena = 0!!!!
Przez kilka postow byla tu nawet ciekawa dyskusja na temat filmow, wiec postanowilem sie tez wypowieidzec. Mi osobiscie film sie podobal, 9/10 bym mu nie dal bo na to nie zasluguje. Naleze do osob raczej malo uczuciowych, ktorym wydaje mi sie ciezko zagrac na uczuciach (btw czy zamysl grania na uczuciach widza jest czyms zlym, o to chyba chodzi w dramatach i filmach wogole, dramat - wrazliwosc, horror - strach i obrzydzenie itd). Co do ocen przedmowcow, tych niegatywnych, 3/10? No sorry... Minimala sprawiedliwa ocena dla tego filmu to moim zdaniem 6, ja daje mu 7. Za co? Przede wszystkim za gre aktorska, mozna nie lubic Willa Smitha, ja osobiscie go lubie. Ale na pewno nie zagral tu zle. Ocenmy go pod katem najpopularniejszych aktorow czarnoskorych. A wiec analizujac ost lata ktory z nich gra najlepiej? Samuel L. Jackson, w filmach takich jak, Lakeview Terrace albo Snakes At Plane czy Jumper (gniot jakich malo...), moze Denzel w American Gangster lub Deja Vu? Itd.. Moim zdaniem to Will rozwija swoje aktorsto najbardziej. W trakcie gdy pozostali panowie graja, czasem i dobrze, ale glownie jada na presizu wlasnego nazwiska, w slabych filmach, Smith robi wyrazne postepy. Jego gre w Seven Pounds porownalbym do The Pursuit of Happyness, jest gorsza, ale caly film jest gorszy. Tamten wywolal lezke w moim oku i niezle mnie przybyl, co zdaza sie niezbyt czesto. Co wcale nie oznacza wg mnie ze jest zla, bo nie jest. Will sprwadza sie zarowno w filmach akcji, komediach jak i dramatach ostatnim czasem. Gownianym to byl raperem, z czym na szczescie skonczyl. Czepianie sie tego ze chodzi w ten sam spsob to lekka przesada, Denzel mowi, ma mimike, i chodzi identycznie w kazdym filmie od 10 lat. Pacino od 20 lat gra siebie w kazdym filmie i za to go kochamy... Dobrze zagrala takze Rosario Dawson i Woody. Jesli chodzi o fabule, to zgadzam sie ze momentami brak jej spojnosci, tylko czy ta spojnosc i przedstawienie kazdego szczegolu bylo koniecznie? Niedomowienia zmuszaja do przemyslen. Ja osobiscie po 10 min filmu widzialem w jaki spsob bedzie opowiedziana historia, co zaliczlbym do minusow. Poza tym dobra muzykai 2 h dobrze spedzonego czasu.
P.S. Panowie piotr100 i jescze kilku, niby chcecie pogadac ambitnie o filmach, ale w pewnym momencie tracicie watek, zaczynacie rozmieniac sie na drobne, i gadac o jakis nieistotnch pierdolach, ktore nijak sie maja do oceny filmu. A meduza co? Nie podobala sie? Nie plywala w fajnym akwarium? Moze smierc zadana przez nia ma dobry wplyw na serce? :P
Nie można nie rozmieniać się na drobne, kiedy zewsząd "atakuje" cię kilkanaście osób i każda z nich ma do powiedzenia coś innego, głównie to, że mają w nosie moją opinię, są oburzeni, że dałem 1 i że film jest dobry, tylko ja, z jakichś tajemniczych powodów się czepiam i sprawia mi przyjemność prowokowanie innych itepe. To może nie dotyczy Ciebie, bo akurat podałeś kilka swoich racji, których nie sposób odrzucić, za co Ci chwała. Niestety, na tym forum po prostu się nie da dyskutować z pozycji tego, który jest w mniejszości. Sprawdź inne filmy i inne posty od tych, którzy bardzo krytycznie patrzą na różne filmy. Są traktowani jak smarkacze, którzy nie mają prawa do odmiennej opinii, no taka jest prawda. Wystarczy jedno deko realizmu i drugie deko tolerancji dla innych, żeby móc w sposób kulturalny prowadzić rozmowę. Ale nie bezgranicznie!!! Jeżeli ktoś prosto w oczy mówi, że czarne jest białe, obnosi się z wiedzą a pisze kłamstwa lub chce, aby uważano go za erudytę i robi podstawowe błędy ortograficzne, to sorry, ja z takimi rozmawiał nie będę. Żebym był dobrze zrozumiany (bo znowu zaczną się ciskania obelgami) - ja po prostu nie mogę przyjąć, że (jak ktoś mi pisał) meduza jest tylko jakąś tam alegorią i żebym do tego podszedł z dystansem, rozumiejąc zamiary scenarzysty. Powtarzam po raz kolejny, że taki "hopsztos" kosztuje film całkowitą utratę swojej wiarygodności. Jeden babol, w tym przypadku meduza, a w innych coś innego, sprawia, że cały mozół, jaki włożyli wszyscy twórcy filmu w jego realizację idzie w diabły. Taki horrendalny błąd byłby do strawienia, gdyby OD POCZĄTKU, Z ZAŁOŻENIA, scenarzyści poszli w tym kierunku, to znaczy zdecydowaliby się pokazać, że ta cała historia jest owiana mgiełka tajemnicy, główny bohater ma jakieś szczególne relacje z ludźmi, wypadek, który spowodował stał się jego fatum (bo tak nie jest)- ale nie! Will Smith bawi się w sąd - ktoś coś nabroił i jest be, to w dupę mu, ktoś coś nabroił i jest cacy - pieprzyć to i mu przebaczyć. Przecież to jest śmieszne. No i potem ta metamorfoza głównego bohatera - od sędziego, od którego zależy byt niektórych ludzi, po wymęczonego do granic wskutek poczucia winy małego człowieczka. TO SIĘ NIE TRZYMA KUPY!!! Ja wiem, jaki był zamiar scenarzystów, nie jestem aż tak nadęty i głupi - ale zrobili sobie drogę na skrót, która dla mnie sprawiła, że film jest zły. Owszem - meduza jest śliczna i ma śliczny słoiczek, ale wplecenie jej w fabułę jest dokładnie takie samo, jakby tam (w tym słoiczku) znalazł się zmutowany rozmiarowo kieszonkowy rekin, który by Willa Smitha ugryzł w... no, nie bardzo wiem, w co, bo wszystko już oddał, może w mózg. Naprawdę jestem tolerancyjny i potrafię zrozumieć wszystko, nawet to, że może się komuś podobać Doda albo Jola Rutowicz, i mam szacunek dla ich fanów z prostego powodu. Oni nigdy nie twierdzili, że obie panie są kandydatkami do Oskara.
Już kończę i przepraszam wszystkich za upierdliwość z mojej strony. Niby przestałem obserwować temat, ale zerkam czasem na niego, żeby dopatrzyć się choć jednego głosu, który potwierdzi to, co od kilku dni piszę. Póki co, z nielicznymi wyjątkami, nic z tego, więc zupełnie nieprzekonany rezygnuję i zaczynam oglądać nowe filmy. I złe i dobre.
Co do uzytkownikow tego forum, jak i kazdego innego internetowego forum. Dyskusje internetowe sa najezone takim poziomem agresji, chamstwa, prostactwa i megalomani osob wypowiadajacych sie, ze z czescia poprostu nie ma sensu dyskutowac. Tacy ludzie zazwyczaj to dzieci, gowno wiedzace, gowno majace do poweiedzenia, nie wiedizace co to argumentacja. Co gorsza sa, tez i tacy ktorzy wiek dzieciecy maja juz za soba. Moze to nasza mentalnosc, nie wiem, ale wyglada to jak wyglada i pewnie jescze wiele lat sie nie zmieni, a na pewno nie na ogolnodostepnych servisach.
Masz racje, ze odmienne zdanie jest deptane, ale zawsze mozna wykazac sie ciut wyzszym poziomem rozwoju i debili ignorowac.
Wracajac jescze do tej meduzy, wczoraj znalazlem tu posta jakiegos goscia, ktory sie nia zafascynowal. Szukal wyplywu jej ataku na cialo czlowieka. Poszukalem troche w google, na kilku anglojezycznych stronach, i wynika z nich ze ta meduza ma toksyn w sobie na zabicie za 1 razem kilkudziesieciu doroslych facetow. Jej toksyny atakuja uklad nerwowy i..... serce ;) Po medycynie wprwadzie nie jestem, ale z tego co wyczytalem powoduja zawal, wg wikipedi skutki zawalu raczej zle wplywaja na serce ktore ma byc za kilka godzin przeszczepione. I dochodzimy do momentu w ktorym przyznaje ci racje, co do tego elementu fabuly, wyglada na to ze byl durny. No chyba ze wypowie sie ktos po medycynie i odpowie nam na pytanie jak zawal, ewentualnie duza ilosc lodu w wannie (moim zdaniem tylko do usmiezenia bolu)wplynalbym na jego serce.
Krytykiem filmowym nie jestem, ale chciałbym się wypowiedzieć na temat filmu.
Moim zdaniem:
1) trzeba szanować zdanie innych osób, każdy ma przecież własny gust
2) można przekonać inne osoby do swojej racji w kulturalny sposób
używając argumentów a nie wyzwisk, historyjek, przekleństw, przysłów i porównań
3) to jak odbierzemy/zrozumiemy film zależy od wielu czynników tj. pora oglądania, miejsce (kino, DVD, komp), z kim (rodzice, partner, samemu), okres (święta, weekend, po pracy, noc), od nastroju jaki mamy, wieku- inaczej go odbierzemy mając 15 lat, inaczej mając 40... inaczej gdy lubimy dramaty inaczej gdy jesteśmy fanami westernów czy SF
4) oceniam film Siedem Dusz, na 7/10. Nielogiczne momenty czy błędy w scenariuszu wybaczam, w filmie dla mnie nie jest to najważniejsze
5) smutno mi jest obserwować kłótnie na filmwebie, które są na naprawdę prowadzone na żenującym poziomie. Wypowiedzi, których używa piotr100 to już jakiś schemat i kanon, którego używają też inne osoby, które są wiecznie niezadowolone z życia i stają się samozwańczymi krytykami filmowymi.
Wydaje mi się, że mamy taką polską mentalność, że zamiast budować to niszczymy, zamiast wymieniać się rzeczowymi argumentami to się kłócimy i wyzywamy. W polityce widać to najlepiej, na emigracji, w piłce nożnej czy nawet na filmwebie czy forach największych portali internetowych nie jest inaczej i wątpię żeby to się zmieniło na przestrzeni najbliższych lat
6) odnośnie MEDUZY- piotr100 rozpoczynając tą dyskusję uważa, że głównie ta scena jest na tyle śmieszna, idiotyczna i nielogiczna, że film bardzo dużo na tym traci. Mi ta scena się podobała, zrobiła na mnie wrażenie też scena gdy główny bohater jako dziecko patrzy w oceanarium z ojcem na pływające meduzy. Wg mnie nie można sceny samobójstwa traktować, że to jest dobre albo złe, głupie albo fajne. Scenarzysta czy reżyser chciał nam może coś przekazać? Może ta scena miała być metaforą? Może każdy miał ją odebrać na inny sposób? Takie PIĘKNE stworzenie jak meduza, a jednocześnie tak śmiercionośne...
"Gdy pierwszy raz zobaczyłem meduzę Fleckera,
miałem 12 lat.
Ojciec zabrał nas do akwarium Monterey Bay.
Nigdy nie zapomnę,jak powiedział:
to jest najbardziej śmiercionośne stworzenie na Ziemi.
Dla mnie była to najpiękniejsza rzecz,jaką widziałem w życiu"
Witam ponownie
w pkt 1-3 Zgadzam się w 100%.
Ja sam ocenilem film na 8. Lubie rozne gatunki filmowe i widzialem juz naprawde sporo filmow. Ten byl jednak dla mnie czyms nowym. Ostatnimi czasy "w modzie" pokazywanie jest masowych tragedii. W tym filmie mozemy zobaczyc tragedie 1 osoby. Podoba mi sie rowniez ze nie mozna powiedziec czy film zakonczyl sie happy-endem czy tragicznie.
Co do sceny z meduza rowniez zgadzam sie ze to poprostu metafora. Ja ja rozumiem tak:
Meduza - smiercionosna i piekna
Decyzja - tragiczna i poniekad rowniez piekna (w sensie skutkow przeszczepow).
Nie mozna na wszystko patrzec w prosty sposob, bo wtedy cala sztuka (filmy to rowniez sztuka) bylaby poprostu wysmiana tak jak scena z meduza.
Pozdrawiam serdecznie.
Cóż obejżałem i muszę przyznać (czego właściwie się spodziewałem) film bardzo mi się podobał. Z pewnością jest poruszający. Historia całkiem całkiem choć nie ukrywam że sam motyw jest dość banalny i rzekłbym oklepany. Odpowiedzialny za śmierć kilku osób - w tym żony/narzeczonej- mężczyzna postanawia popełnić samobójstwo ratując po drodze jedną tudzież kilka dobrych osób. Nic odkrywczego. Do tego ten karygodny błąd na początku filmu czyli telefon z informacją o samobójstwie. W połowie filmu kiedy już poznałem jego budowe (autor fragmentami nawiązuje do wydarzeń z przesłości) zrozumiałem, że pierwsza scena filmu dopiero nastąpi (skoro miał popełnić samobójstwo o pół filmu później wciąż żyje prosto wywnioskować że to dopiero będzie). Od momentu lepszego poznania bohatera i całej tej sytuacji film stał się strasznie przewidywalny (zaskoczył mnie jedynie motywem z oczami). Do tego to przytłaczające uczucie po wszystkim. Uratował życie ale co z tego jeśli ta osoba teraz będzie nieszczęśliwa ? Wiem napewno że będzie mnie to męczyło przez kilka dni i dlatego właśnie staram się unikać takich (dobijających - pokazujących jakie życie bywa trudne) filmów. Pozdrawiam!
uff przebrnąłem przez cały ten temat i czym dalej brnąłem w jego błąd tym mniej miałem do napisania.
piotr100 - dajesz argumenty (imo wyssane z palca) przeciw a potem, gdy ktoś napisał kontr argumenty, napisałeś, że Cię nie przekonują i ciągniesz dalej jak by poprzedni post nie istniał. (nie będe już wspominał o robieniu z siebie napastowanego dziecka wbrew prawdzie).
Potem chyba już troszke sobie przemyślałeś wszystko bo już tylko scena z meduzą gościła w Twoich wypowiedziach. Może Ty w tej scenie nic nie widzisz ale to w sumie, po przeczytaniu poprzednich Twoich wypocin, staje się dla mnie zrozumiałe. Gdyby śmierć była inna nie ukazywała by poświęcenia. Gdyby Ben sie powiesił, strzelił w głowe czy uśmierciłby się w jakikolwiek inny sposób było by to po prostu kretyńskie samobójstwo. Niskie temperatury doskonale konserwują żywe organizmy co powinieneś wiedzieć i co całkowicie tłumaczy śmierć w wannie z lodem. Co do samej meduzy to może i można by wybrać inną śmierć ale jaką? Strzelenie w głowe w wannie z lodem ? Wrzucenie suszarki podłączonej do prądu ? W każdym z tych przypadków doszukiwał byś się kretynizmu sceny.
No i tyle ode mnie.
Pozdrawiam.
Zobaczcie sobie w jego profilu jego inne wypowiedzi! zawsze objeżdża jakikolwiek film żeby potem mieć chora satysfakcję jak dużo ludzi reaguje na jego podpuchy(ja też :P).
Szkoda gadać po prostu, Ty byś pewnie chciał, żeby każdy równo jak leci pisał: to mi się podoba, to nie, i żeby wszyscy klaskali zgodnym chórem. Pod wpływem wszystkich wypowiedzi o mnie i o moich ocenach zaczynam się zastanawiać nad ich celowością, do tej pory uważałem, że jakakolwiek opinia zasługuje na wysłuchanie. Można ją skrytykować, można ją pochwalić albo można w ogóle nic nie pisać. Prowokacja, nawet najmniejsza, jest chyba dobrym sposobem na dźwignięcie swojego lenistwa, żeby podzielić się z innymi swoimi spostrzeżeniami. Ja mam już serdecznie dość obelg i ataków. Forum Filmwebu staje się powoli zbyteczne, po to, żeby zobaczyć, czy jakiś film jest wart zobaczenia - wystarczy IMDB. Dyskusje prowadzone tutaj stają się od dłuższego czasu wymianą wyzwisk, a nie poglądów, które cokolwiek wnoszą. Na temat filmu i tak na ogół niczego dowiedzieć się nie można. Szkoda, bo zamiast oglądać wszystko, jak leci, można by przed seansem wyrobić sobie jakąś wstępną opinię, ale się nie da, niestety. No ale cóż, nic na to się nie poradzi.
W tym wątku, z tego co wyczytałem, najgorszą obelgą było słowo "baran" i chyba padło z Twoich ust.
Nie obraź się ale w tym wątku ta rozmowa wygląda jak dyskusja z debilem, przynajmniej ja odniosłem wczoraj takie wrażenie gdy to czytałem.
No i dałeś najlepsze świadectwo i sobie i poglądom, które tu przedstawiasz. Ja o tym piszę i piszę, ludzie mi za każdym razem zaprzeczają, że to nie jest prawda, a jednak rację mam ja, czego dowodem jest wpis, na który odpowiadam - wyzwij swojego adwersarza nie mając nic do powiedzenia, z ci ulży. Ulżyło?
Bynajmniej nie jesteś moim adwersarzem gdyż nie prowadzę, ani nie mam zamiaru prowadzić z Tobą dyskusji. Wypowiedziałem tylko swoje zdanie o dyskusji jaką prowadziłeś, a że było to takie zdanie i nazwałem to po imieniu to tylko i wyłącznie Twoja zasługa.
Nie czuj się urażony tym co napisałem bo przecież sam przez 2 strony tematu to uparcie udowadniałeś.
Pozdrawiam.
Nie czuję się urażony, szkoda mi jedynie czasu na głupkowate dywagacje. Po raz kolejny udowodniłeś, że to, co pisałem, to prawda. Tak na marginesie dziwię Ci się, bo przejrzałem Twoje oceny filmów i generalnie mam takie same (no, może z wyjątkiem japońskich kreskówek, ale to inna historia), więc jedyne co mi przychodzi do głowy to zacięty upór i jakaś dziwna chęć wypowiedzenia swojego słowa jako ostatnie, bo tak trzeba. No cóż, ja postaram się już w tym wątku (który sam zacząłem) nie zabierać głosu, bo miejsce na serwerze jest ograniczone dla ograniczonych dyskusji, to przyznaję. Niech wypowiedzą się inni. Niech spłynie powoli ku zapomnieniu.
Dzięki Bogu że postanowiłeś się nie wypowiadać już w tym temacie.Czytam twoje wypowiedzi i zastanawiam się co z ciebie za "człowiek"(być może w tej kwestii się mylę),bez uczuć ,bez wrażliwości i kompletnie nie mający pojęcia o prawdziwym aktorstwie.Nie podoba ci się temat filmu, ok masz takie prawo, są różne gusta nawet takie jak twoje choć wątpię,ale nie masz prawa swoich instynktów narzucać innym.Bo nie są to na pewno odczucia i wrażenia po obejrzeniu tego filmu tylko jakieś zwierzęce instynkty wyniesione ze stada, sfory czy jak to tam u was się zwie.Ktoś kto posiada choć odrobinę smaku i mam choć blade pojęcie o kinie i filmach ,dostrzega wybitna rolę aktorską Willa Smitha i temat fabuły nietuzinkowy tylko unikatowy,ty nie widzisz.Bardzo mi cię żal że musisz się męczyć przebywając między ludźmi i udając jednego z nas,tylko na forum jako anonim ujadasz w swoim własnym języku.Jeszcze jest dla ciebie nadzieja ,że niby chciałeś być oryginalny, mieć swoje zdanie itd. itd.ale nie jesteś oryginalny czy nawet jakiś specjalny jesteś tylko prostacki i grubiański.Jak jakimś cudem pojmiesz wszystkie niuanse filmu i życia i zrozumiesz że się ze sobą przeplatają i łączą , to chętnie przyjmiemy cię do gatunku homo sapiens .
sluchajcie... nie ma sie co przekonywac. co innego wzrusza dresa, co innego poete. dresa wzrusza nawet czarne oczy Ezry (czy jakos tak) na podkladzie dzwieku serca bijacego pod (calkiem fajna) piersia bohaterki. (sub daje czadu :) ) mniejsza o meduze. choc jesli kawalek galaretowatego stwora to najpiekniejsza sprawa na swiecie... zofilia? :) wole kobiety. sa piekniejsze :) oczywiscie nie wszystkie :):) pasztety bywaja straszne :) mniejsza o to. jesli ostatnie 10 min kogos nie denerwuje, to jego problem. i co ja na to poradze. nie od dzis badania wskazuja na postepujaca kretynizacje spoleczenstw bedacych pod wplywem kulturowym ameryki (zachodu). tluste glupie baby i krowiarze kupuja popcorn i chca papki przyswajalnej dla ich iq. i dostaja. choc na tym forum ktos napisal ze jest wiele niedomowien... wiec sa jeszcze tacy ktorzy sa ponizej poziomu tego filmu. az sie wierzyc nie chce :) pozdrawiam :)
Gwoli sprostowania:
1) Faktycznie nie ma co się przekonywać jesli ktos (Ty) nie rozumie pojecia "gustu".
2) Nie trzeba byc poeta zeby miec wrazliwosc poety...
3) Dresa nie wzruszaja niczyje oczy tylko ryk silnika jego "zajewypasionej fury".
4) Kto powiedzial ze najbardziej na swiecie podoba mu sie meduza?
5) Przykro mi ze nie potrafisz zrozumiec kazdej metafory jesli jakiejkolwiek.
6) Smutny jestes jesli swiat klasyfikujesz na "tluste glupie baby i krowiarzy" tudziez poetow z niezwykla wrazliwoscia...
7) Sa tez tacy (Ty) ktorzy obrazaja i uwlaczaja innym i sa ponizej jakiegokolwiek poziomu...
8) Wole chyba juz ulec procesowi "kretynizacji spoleczenstwa" niz procesowi "uchamowienia"...
Pozdrawiam ludzi myslacych :)
a glupia wiekszosc ma sile, nie racje. prosze nie mylic pojec. stosy robia kariere w spolecznosciach ciemnych i zabobonnych. gratuluje wrazliwosci radiomaryjnej :)
Prosze nie zakladac tez ze wiekszosc zawsze sie myli, ergo mniejszosc zawsze ma racje bo byloby to dosc nielogiczne... Stosy robia kariere w spoleczesntwach nietolerancyjnych. Gratuluje wrazliwosci przewyzszajacej sameych Homera, Shakespeara, Miltona i wielu innych przy Tobie zalosnych pylkow tego swiata:)
Generalnie zgadzam się z tym co napisałeś. Łatwy, prosty, głupio-tkliwy film próbujący udawać dramat, a tak naprawdę jest tylko zakamuflowaną soap-operą. Właśnie nachalność w wyciskaniu łez za pomocą tanich i ogranych chwytów filmowych sprawia (muzyka + zwolnione tempo "jacy to byliśmy szczęśliwi") - że film drażni. To było dobre w kinie lat 90 tych, teraz trąci tandetą. Bohaterowie z papieru i nienaturalni, przeważnie tylko dobrzy. Chory - dobry. Bogaty i zdrowy - zły. Ręce opadają. A will smith niech już nie gra. Po Hancocku i filmie w którym z jakimś psem ganiał po nowym jorku zupełnie go znielubiłem jako aktora. On się nadaje do komedii, ale na siłę chce być i raperem i aktorem i reżyserem. A efekt jak w reklamie Ace, jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego.