musze przyznac, ze mile mnie zaskoczyl "silent hill".calkiem przypadkiem na niego poszlam, bo nic innego z repertuaru mnie nie przyciagnelo. bylam przygotowana na horror czyli: 4 znajomych zgubiła sie w lesie i nagle ich ktos atakuje itd. (tzn. obawiałam sie ze bedzie to tak wygladalo), a tutaj niespodzianka. nawet nie takie zle, chociaz momentami kiczowate, ale to tez ma swoj urok. teksty czasami bardzo smieszne, np. chodzac po spalonym miescie, w hotelu, pani policjant zauwaza blykotliwie, ze wyglada jak po pozarze:) fajne momenty z alalrmem i przejscia do ZLA (nie wiem jak to nazwac), chodzi mi o te wszysykie zwolnienia i zciemnienia. i ciekawy równiez motyw z "sekta", taki pouczajacy, co to zludzmi mozna zrobic
i jeszcze odnosze wrazenioe, ze to byl bardzo feministyczny film: głowna bohaterka, pani plicjantka, coreczka, wlsciwie na drodze spotykane same kobiety, no i przywodczynio sekty. i biedny sean bean wsrod nich no coz... jak sie zgodzil na taka role. taki mily meski akcent w filmie:) takze ogolnie tak na 7/8