Film idealny do obiadu - nie ma ryzyka, ze z nadmiaru adrenaliny zadlawisz sie kotletem, a jak wyjdziesz na chwile do kuchni to nic nie stracisz. Jedyne co skutecznie podnosi adrenaline to nadzieja tworcow (widoczna na kazdym kroku), ze widz okaze sie byc idiota i nie zauwazy, ze film to stek bzdur posklejanych kilkoma szybkimi akcjami, doprawiony (jakze zalosnym i jakze charakterystycznym dla amerykanskiego kina) watkiem milosnym...
Film wyroznia sie sztampowoscia nawet na tle innych filmow tego typu. Mozna powiedziec, ze odniosl w tym mistrzostwo. Ciekawe czy trzecia czesc filmu przeniesie nas na jeszcze wyzszy poziom "obiadowosci" kina.