O ile pierwsza część Skarbu narodów była do przełknięcia, a nawet całkiem przyjemnie oglądało się zmagania Bena Gatesa. O tyle Księga Tajemnic jest mocno przesadzona. Złote Miasto - o.k. Ale po co ten pompatyczny amerykański patryjotyzm? Zresztą zbyt szybko wszystko się dzieje, a zagadki same w sobie są tak nieprawdopodobnie durne... cóż. Film jest nie udany moim zdaniem:/