Po seansie z drugim Skarbem narodow jestem nieco rozczarowany. NIestety tworcy nie zaserwowali widzom niczego nowego, czego nie moglismy uswiadczyc w czesci pierwszej. Nicolas tak samo biega od lokacji do lokacji odnajdujac poszczegolne napisy i wskazowki prowadzace jak idiote po sznurku do niewyobrazalnego skarbu. Zasadniczo scenariusz jest miernych lotow. Tworcom nie udalo sie takze zbudowac napiecia, elementu koniecznego w tego typu filmach - doskonale widocznym np w filmach o Indianie Jonesie. Efekty specjalne nie powalaja, montaz jest przyzwoity, a muzyka trzyma poziom. Jednak elementem ktory sprawia, ze film rozczarowuje jest gra aktorska. Przykro mi, ale w mojej ocenie Nicolas Cage najlepsze lata ma juz za soba, a kolejna rola utwirdza mnie w przekonaniu, ze wykonuje on swoj zawod bez przekonania i zaangazowania, a jedynie dla kasy. Niebo lepiej wypada Jon Voight kreujacy jego ojca. Ogolnie rzecz biorac trudno nazwac Ksiege Tajemnic wielkim hitem, to podobnie jak familijne produkcje Disneya film "do obiadu" dla calej rodziny. Taki, ktory mozna ogladac "z doskoku" bez specjalnego angazowania sie w to co dzieje sie na ekranie. Na koniec jeszcze jeden drobiazg - ubawil mnie siegajacy absurdu patos w wypowiedziach prezydenta USA i wieczne odwolywania do siegajacej niepamietnych czasow historii. Czy Amerykanie nigdy nie wylecza sie z kompleksu tak krotkiej historii wlasnego narodu ?