byl rzeczywiscie wart ogladania i chyba juz do konca zycia bede sie zastanawial dlaczego obejrzalem reszte.
Powielanie pomyslow, beznadziejne aktorstwo, nuda.... Plakac? Chyba ze smiechu....
Nie przesadzaj, nie taki zły. Zgodzę się, że jedynka była najlepsza. Podobno jak się zaczyna, tak się kończy. To przysłowie w tym wypadku się sprawdziło - przynajmniej mi się tak wydaje. Oczywiście, co do tego są podzielone zdania. Każdy inaczej to odbiera. Coż, nie oglądałam na bieżąco, teraz nadrobiłam. 3 i 4 sezon obejrzałam na internecie. 1 i 2 musiałam sobie przypominać. Jedynka na pewno było najlepsza, dwójka zaczynała się korzystnie rozkręcac, az do ostatniego odcinka, gdy Scolfield dał się zlapać, nie wspomne o Tancredi - reżyserowie cos musieli zrobić, bo aktorka w ciąże zaszła - i przyznam, ze ten pomysł był trafny. Odcinek, gdy dowiadujemy się, ze Sarah nie żyje dał mi do myślenia, że Scoldfield będzie chciał sie zemścic na jej śmierci, ciekawość mnie pochłonęła. Noce nie przespane, siła oglądałam 3 sezon, nie raz przewijałam momenty. W końcu 4 sezon...słysze, że Scolfield będzie się mścił za śmierć Sary. 24 odcinki będą się zabijać - świetnie. Tylko jak jak zareaguje psychicznie Scofield? A tu taki myk Sara żyje - nuda;(. Scylla - WTF! Bezsensu. Nagle okazuje się, ze juz nikomu nie mozna ufać, nie ma nikogo, kto mogłby im pomóc. A jednak...z nieba spadł Kellmer. No proszę, podobno za kratami siedział, za ich winy! Za to Scolfield i jego heroiczna postawa. Oddał swoje życie za zycie żony i dziecka, aha bezsensowne było w ogóle zabranie Sary do więzienia - przeciez podpisała uniewinnienie, a zabijając matke Micheala, działała w obronie własnej i męża.
Tyle zachodu, żeby ujrzec śmierć Micheala?
Za rok zapomne o tym filmie...