Wiem, że tytuł wątku jest dość mocny, ale proszę przeczytajcie.
Film o snajperze robi pewną dyskusję, która jest niesmaczna, bo o to rodzi się oburzenie w polskich widzach, którzy przyklaskują radykalnej komunizującej lewicy z USA. I nie chodzi tutaj o poglądy, chodzi tutaj bardziej o szacunek do tego kim pewni ludzie są.
Bo po tej dyskusji utwierdzam się w przekonaniu, że cebulactwo to nie klapki kubota. To mentalność, to sposób myślenia, który nakazuje wręcz wstydzenia się za postawy, które z zasady trzeba krytykować.
Żołnierz na misji - morderca! Serio?
Pomijam zasadność, to czy same misje stabilizacyjne mają sens. To są kwestie do polityków i im należy się ewentualna krytyka, a nie żołnierzom walczącym ramie w ramie z terrorystami (tak, z nimi, a nie narodem Irakijskim).
Chodzi mi o coś głębszego. O szacunek do żołnierzy, którzy oddają zdrowie, życie nie dla kasy (bo często np polscy żołnierze muszą się dozbrajać z własnych finansów), nie dla przyjemności, nie z przymusu, lecz z poczucia obowiązku. Także z tego powodu, że potrafią oddać życie, za Ciebie i mnie. Dlatego, by nas, niezależnie od tego czy to Arab, Azjata czy jakiś Biały człowiek - z szacunkiem dla wszystkich ras i narodów, nie potraktował kiedyś atomówką w imię chorej idei.
I to w gruncie rzeczy wcale nie jest film o gloryfikacji wojny, misji stabilizacyjnych etc. Eastwood sam jasno podsumował, że to najbardziej antywojenny film jaki zrobił. To film o braterstwie broni, gdyż Chris zawsze podkreślał, że walczyli RAZEM. Oraz mocno dotykający problemu współczesnych weteranów. Ale nie w jakiś pseudo-lewicowy sposób. Tylko z punktu widzenia typowego Teksańczyka, który nie wstydzi się swoich wartości, nie wstydzi się tego, że walczył dla dobra swojego kraju. Jego wartości są proste, klarowne. Czy słuszne? Dla niektórych nie, ale to przykre, że nie okazuje się im odpowiedniego szacunku po powrocie.
Odnoszę to także do naszych warunków, czy ktoś w ogóle pamięta o naszych żołnierzach? O tych, którzy walczyli ramie w ramie także za Polskę? O to, by jakiś baran pokroju Bin-Ladena nie zrobił nam w przyszłości kalifatu?
Wielu z nich straciło zdrowie, przez co nie mogą pełnić dalej służby. Część z nich ginie, osieracając dzieci, przez co tracą ojców.
Więc miejcie dla nich szacunek, po prostu ludzki. Niech nie wychodzi to pieprzone cebulactwo, że trzeba krytykować patriotyzm i służbę dla Ojczyzny dla zasady, bo "wstydzę się swojego kraju, że gnębi biednych Irakijczyków..."
Wiem, że zaraz jakiś baran napisze "tldr", ale nie mogłem się powstrzymać przed napisaniem kilku słów w obronie tych, którym wsparcie naprawdę jest potrzebne.
Trzymajta się.
Poczytaj o Bin Ladenie i powiedz mi dlaczego Ci ludzie tam umierali. Oczywiscie chyle czola ich poswieceniu, nie mniej uwazam.
Zreszta Kalifat i tak powstal.
Zamiast ich oplakiwac wolal bym, aby pokazali tych prawdziwych zbrodniarzy z ogolnoswiatowej finansjery, ktorzy stoja za tym calym bajzlem, ktory pozniej musza sprzatac chlopaki pokroju glownego bohatera filmu.