Fajny film i… w zasadzie to tyle. Jest to wzorcowy letni blockbuster, a zarazem chyba najbardziej spójny i solidny film o Pajęczaku. Przede wszystkim ma dobry scenariusz, który trzyma się kupy, jest zabawny, gra nie toczy się o najwyższą stawkę, co traktuję na plus, wszystko ładnie się zazębia, nie brakuje dobrego humoru, fajnych dialogów i postaci drugoplanowych. Szkolne otoczenie Parkera jest tym razem bardzo zróżnicowane etnicznie i wypada to bardzo naturalnie. Tom Holland jest moim ulubionym Spider-manem, Michael Keaton super wypada w roli złoczyńcy, a Marisa Tomei… no cóż, w moim odczuciu nie dostała niczego ciekawego do zagrania (za to ostatnia scena z jej udziałem to mistrzostwo).
Wszystko jest tu picuś-glancuś, sceny akcji dostajemy w odpowiednich dawkach i momentach, są dobrze zrealizowane, przyjemnie się na nie patrzy, finałowe starcie w końcu nie nudzi, nie powoduje też wyłączenia mózgu i bezmyślnego patrzenia na komputerowe fajerwerki. Problem w tym, że chyba za bardzo to wszystko jest przemyślane i bezpieczne, a zbyt mało w tym ryzyka i szalonych pomysłów. Jedynym momentem, gdy autentycznie się ożywiłem przed ekranem i poczułem jakieś prawdziwe emocje to scena spotkania Parkera z Toomesem (Keaton). Bez masek, bez wybuchów w tle i kolorowych kostiumów, po prostu dwóch gości w aucie i solidna dawka napięcia.
Za mało w tym filmie takich momentów, które pozostają z widzem na dłużej, a za dużo solidnego rzemiosła, do którego ciężko się przyczepić, ale równie trudno podchodzić do niego z entuzjazmem. I tego mi chyba najbardziej tutaj zabrakło, ekscytacji parującej uszami i euforii wynikającej z oglądania czegoś niebanalnego.
http://www.kinofilia.pl/
Więcej recenzji i innych materiałów o kinie:
https://www.facebook.com/blog.kinofilia/