Gdyby nie Alfred Molina, chyba nie dożyłbym końca tego filmu. Jedynie jego postać (zwłaszcza przed przemianą w Wielkiego Złego) jest w stanie budzić jakąkolwiek sympatię i nie przytłaczać swoją pretensjonalnością. Cała reszta - ciocia May, Mare Jane a zwłaszcza Peter Parker - są zaledwie naszkicowane i to w najgorszym stylu. Zaś kolejny pokaz bohatera zbiorowego, to jest mieszkańców miasta Nowy Jork, jako dzielnych, twardych i zjednoczonych, po prostu budzi mdłości. Tak taniego grania na ludzkich emocjach nie widywałem dotąd często a mam nadzieję widzieć jeszcze rzadziej.
To jednak tylko krótki epizod. Dobijanie charakterem Petera, z którego zrobiono kompletną niedojdę życiową, popychadło dla wszystkich, ofiarę losu niezdolną zrobić nic dobrze, trwa cały film. Zgoda - w komiksie miał swoje wpadki. Był jednak na tyle wyważony, że odbijał się zawsze od dna i z uśmiechem wychodził z kolejnych tarapatów. Dziesiątki scenarzystów prowadziło jego postać konsekwentnie. Czemu pan Sargent musiał być mądrzejszy, nie pojmę nigdy. Faktem jest natomiast, że Maguire nie pasuje chyba do roli szarmanckiego, komiksowego Parkera i sprawdza się lepiej jako kompletny nieudacznik...
Masę wpadek twórców i kilka scenariusza wytknięto w ciekawostkach. Ja dodam tylko, że jako całość jest sklejony z ogranych schematów i przewidzenie jego zakończenia nie stwarza problemu już w pierwszym kwadransie seansu. To, nienaturalne postacie i prymitywny humor otwierdziło mnie w przekonaniu, że twórcy filmu mają mnie za idiotę. Szczęśliwie w zamian za te "docenienie" dostałem efekty za 200mln i kilka ciekawych ujęć kamery. Dziękuję za taki biznes...
Oj, chyba zbyt ciężkie armaty wytoczyłeś przeciw temu filmowi. To jest ekranizacja komiksu, a nie dramatu Szekspira!
Akurat zarzuty pod adresem aktorów są chybione; to właśnie oni ciągną ten film w dobrym kierunku. Parker to oferma jakich pełno wśród nas, poza tym Maguire dobrze go zagrał.
Gdyby miał grać twardziela w obu wersjach swojej osobowości, byłoby niewiarygodnie nudno. A Alfred Molina gra świetnie, zresztą jak zawsze. Tyle tylko, że nie jest to postać jednoznacznie negatywna - i to też całe szczęście.
W sumie na pewno nie jest to produkcja pozbawiona wad, ale od strony czysto rozrywkowej, czyli nie zmuszającej do większego wysiłku umysłowego, sprawdza się naprawdę dobrze. A nowojorczyków, w takich filmach nie sposób nie pokazać jako silnych i solidarnych - po 11 września? Poza tym to ekranizacja komiksu, jak już na wstępie pisałem.