Pozbawiony hollywoodzkich zabiegów zwiększających atrakcyjność. Ten obraz skupia się na przekazie, opisie największego z uczuć - miłości. Dokładniej rzecz ujmując - jednego z rodzajów miłości - tej dotyczącej relacji mężczyzny z kobietą. Zero golizny i wyuzdanej erotyki. Klimat i muzyka sprawiają, że ciężko oderwać wzrok od ekranu. Moim zdaniem reżyser chciał pokazać - a przynajmniej ja to tak rozumiem - że najpiękniejsze w miłości jest pogoń za nią. Tak samo jak jest z marzeniami. Kiedy już się spełnią to się ich nie docenia. Z miłością jest podobnie. Lepiej nie przekraczać pewnych granic, droczyć się, bawić i cieszyć tak długo jak to tylko możliwe... By w końcu wybuchnąć jak wulkan. Kilka scen wymownie opisywało definicję miłości - np. kiedy główna bohaterka gotowała ulubioną potrawę dla swojego oblubieńca, udając, że to przypadek.
Polecam wszystkim czekającym na największą miłość swojego życia, zakochanym, lub ukrywającym się ze swoim uczuciem.
Czekajcie jak najdłużej! Nie mówce od razu... Jeden rok a będziecie tęsknić za morzem myśli o swoim wybranku/wybrance. Potęga tkwi w umyśle.
8/10
Polecam