jeszcze w zadnym filmie nie widzialam, zeby jakas aktorka przebierala sie tak czesto, bo chyba co 2minuty.. wiem, wiem... film obejmuje iles dni.. ale kazdy(prawie?) obejmuje jakis
szmat czasu... irytujace to dla mnie cokolwiek i nie zdolam obejrzec do konca.
rzecz gustu, bo jak dla mnie, to jest właśnie super zabieg, pokazujący upływające dni, no tak reżyser mógł jebnąć wielki napis "tydzień później" i mieć wszystko w dupie, ale na szczęście gość jest sprytny i wie, że aby podtrzymać nastrój melancholii, powinien subtelniej to zrobić
Za to ja widziałam pierwszy raz, żeby bohaterka miała na sobie te same stroje po parę razy. XD Dramat panie... Zarzut wielki, że się baba przebierała.
Ta zabawa zmieniającymi się wzorami sukienek, na które często kierowane były detale dała piękny wizualnie efekt. Śliczne kolory, delikatność, a przez te zbliżenia właśnie subtelne pokazanie intymności. Jeden z wielu zabiegów, który zapamiętam z tego filmu na długo, chociaż wydaje się dość głupiutki, ale mnie się podobał.