To co pierwsze rzuca się w oczy to mocno powolna akcja, autor skupia się często na pokazaniu wspaniałości statku, czy też V'Gera (co na początku da się oglądać tylko dzięki mocno zaznaczonej muzyce). Być może kiedyś robiło to wrażenie, teraz jednak, mimo, że wygląda to całkiem nieźle, to jednak nie powala. Fabuła, choć niezbyt skomplikowana, zostaje w ten sposób niepotrzebnie rozciągnięta. Szkoda, bo jest całkiem wciągająca, szczególnie w drugiej połowie, kiedy świat został już ogólnie przedstawiony i zaczyna się przygoda. Wnętrze Enterprise'u, podobnie jak ukazane technologie wyglądają na tyle nieźle, że przynajmniej nie rażą i ogląda się to dosyć znośnie. Nie wiem czy było to zamierzone, ale relacje na statku są zbyt sztywne, sformalizowane (np. ciągłe zwracanie się do siebie przez stopień oficerski). Do tego ciągłe raportowanie załogi o stanie statku i otoczenia, nie obeszło się też oczywiście bez używania "naukowej" terminologii. Było to troche męczące, z drugiej jednak strony nadało specyficzny charakter filmowi. Na plus scena z podróżą przez tunel podprzestrzenny w spowolnionym tempie oraz finał, do którego nawiązuje tytuł posta.

Film ogólnie daje radę, jednak szału nie ma. Ani nie zachęca, anie nie zniechęca do obejrzenia kolejnych części.