Nie jest to obraz dla każdego. Wielu widzów może znudzić formuła takiej leniwej (i głównie mówionej) odysei po zapleczu Ameryki. Ale jeśli komuś podobał się „Nocny kowboj” to swobodnie może sięgać i po „Stracha na wróble” – to ta sama kategoria i podobna maestria wykonawcza.
Więcej na:
http://komet.blox.pl/2012/06/Przyjazn-na-marginesie-zycia.html