na takim lajcie zrobić film o takiej historii -.- żenada. Nie wiem jak inni ale ja oglądając film nie
czułam wojny, która niby trwała dookoła. Uważam, że to głównie wina wysunięcia wątku
miłosnego na pierwszy plan (Staszek i dwie ślicznotki, Barbanov(?) i Irena, Paszka i Polka(nie
pamietam imienia) i starszy Dolina ale to już mniej ) mam wrażenie, że te związki mające na
celu ukazać łamanie barier pochodzenia przesłoniły faktyczną tematykę II wojny światowej. No
dobrze zgadzam się miłość nie zna granic itd itd ale czy my odbiorcy jesteśmy tak głupi że
potrzebujemy 3 przykładów ? Śmiech na sali.
I ta dobroć w ich obozie dla wysiedleńców ! Normalnie byłam w szoku, pierwszy raz widzę żeby
sobie ludzie Wielkanoc w takich miejscach urządzali i tyle jadła na stole! Zaraz ruszy fala na
mnie że to nie obóz koncentracyjny, ze to obóz pracy, a jak nie obóz pracy to obóz dla
wysiedleńców... No przepraszam albo robimy film o tym jak bardzo tam ludzie cierpieli
niedostatek i głód albo kurde Wielkanoc urządzamy. Bo z jednej strony pokazują nam jak dzieci
są głodne i mama im wkłada kulkę chleba do ust na spaniu którą zdobyła tracąc własną
godność a później taki kabaret.
Jak juz chcieli pokazać spryt przebiegłość, już miałam nadzieje ze pod tym względem fajnie to
pokarzą, bo w sumie nie było tak źle np. wyciąganie info od dzieci za cukierki
i to takie podkreślanie wyższości przez Rosjan, nie umiem znaleźć słowa.. to zaraz wyskakuje
taki młody Dolina i wystrychnął ich na dudka i zgarnął notes.
Koniec filmu... eh no aż łzy cieknął -.- Interpretuje to tak, że rodzina spotkała się dopiero po
śmierci. Ale jest jedno ale kiedy zginął Staszek i Tadek? A jeśli już o Tadku mowa... to nie
rozumiem tej postaci. Zwyczajnie nie rozumiem tej głupoty!
I jeszcze jeden aspekt, film długi a tak właściwie takiego klarownego punktu kulminacyjnego
brak. Wszystko ciągnie się na jednej płaszczyźnie i nagle końcowy spadek jako siódme niebo
rodzina do siebie wraca po śmierci.
Wiem, że własnie wyciągałem wszystkie dręczące mnie brudy w tym filmie, a szłam z dość
dobrym nastawieniem, ale kolorowość i słodycz tej produkcji (gdzie w takim filmie minimum
pół grama cukru można wcisnąć) Nie oszukujmy się, są miliard razy lepsze filmy o tej
tematyce, ten zdecydowanie nie zawojuje rynku kinematografii, a nauczyciele w szkole będą
się cieszyć, że dzieci pójdą na film o tematyce innej niż Avatar -.-
PS. to jest tylko i wyłącznie moja opinia, zaznaczam to w szczegulności, bo czuje, że posypią
sie hejty.
A wy co o tym sądzicie?
Z "jadła na stole" w Wielkanoc to widziałem tylko chleb. Było go mimo wszystko dość dużo. No i małe jajko, pewnie przepiórcze. Mnie w związku z tą Wielkanocą zdziwiło skąd mieli zastawę stołową doskonałej jakości, porcelanowe talerze, obrus, koszule, garnitury. Myślałem, że zawszeni, brudni i z odmrożonymi kończynami będą jeść zazieleniały czarny chleb, ale widocznie to byłoby trudniej zagrać niż gołe cycki Bohosiewicz i scenę w tej "łaźni" :)
Fakt, Tadek to kretyn do potęgi n-tej. W ogóle dzieci jakieś głupie w tym filmie, normalnie siedziałyby z dziobem na kłódkę, tu za cukierki ojca by sprzedały (przypomniał mi się Pawlik Morozow).
W sumie taki nijaki był, żal tylko, że PISF co chwilę badziew sponsoruje. Ot, choćby Bitwę pod Wiedniem, przy którym Syberiada to majstersztyk.