Charlie Kaufman to prawdziwy wizjoner. I chociaż wolałem, gdy za jego scenariusze brali się Jonze lub Gondry, to i tak debiut reżyserski tego genialnego scenarzysty to film wyrastający ponad przeciętność. Autorowi udaje się znowu wciągnąć nas w swój pokręcony świat, a czyni to - jak zwykle - nie tylko dla zabawy. To naprawdę jest uniwersalna, choć zarazem szalenie smutna i skomplikowana opowieść, która wymaga od widza olbrzymiej pracy intelektualnej. Ale cóż to za frajda! Gdy film się skończył, od razu miałem ochotę obejrzeć go po raz drugi. Na pewno kiedyś to uczynię.
I jeszcze jedno: film ma powalającą obsadę. Tu nie ma żadnej słabej roli - nawet w epizodach. Brawa także za zdjęcia, scenografię, charakteryzację i efekty specjalne.