Większą część filmu to różne sekwencje ze szczurami podczas gdy temat sugeruje że ukazana zostanie praca szczurołapa. Sama prace mozna strescic w sypanie żarcia zeby zdobyc zaufanie a potem trutki, a na koncu wybicie recznie tych najsprytniejszych. Tyle z mistycznych metod profesjonalisty jedynego na całą Polskę. Do tego narracja jest bardzo słaba, teksty typowego ignoranta fachowca trzymającego to co wie dla siebie, a wie tyle ile doświadczył bo można stwierdzić że rzetelnej książkowej wiedzy nie ma. Jakieś wydumania o 'inteligentnych szczurach, ale to ja jestem inteligentniejszy więc wygram'. Co wspopnego z resztą 'dokumentu' ma poczatkowy eksperyment? Może i to wszystko rzeczywiście PRL ale w stylu proto netflixowskich efekciarskich dokumentów. No i ileż można wszystko za metaforami chować? Ileż razy twórca będzie się zasłaniać że to wszystko tylko przykrywką i widzowie mają sami kopać w tej stercie co wykopał bo tam naprwno co jest!!! Coś tak wielkiego i to tak głęboko że on sam nawet nie wie co!!! A może to widownia obwołała kolejny niewinny popis geniuszem?