Szklana pułapka 5

A Good Day to Die Hard
2013
5,7 58 tys. ocen
5,7 10 1 58427
3,4 21 krytyków
Szklana pułapka 5
powrót do forum filmu Szklana pułapka 5

Naprawdę okropnie się zawiodłem. Patrząc na czas filmu i reklamy bałem się, że będzie to bezsensowna rozpierducha przez 1,5h i nie myliłem się. Okej, efekty są na
naprawdę bardzo wysokim poziomie, ale absolutnie nic w tym filmie nie ma sensu. Sam napisałbym lepszy scenariusz, nic się nie trzyma kupy, kompletnie bez pomysłu,
absolutnie TRAGICZNY. Śmieszne dialogi między ojcem i synem nie uratują całego filmu. Jeżeli ktoś się spodziewa od tej pary czegoś więcej niż wspólnego zabijania to się
głęboko zawiedzie. Sceny akcji absurdalne. Rozumiem, że czasem można przegiąć, ale to był absolutny szczyt. Gdyby ten film nazwali inaczej, główny bohater to nie byłby John,
i byłaby to po prostu inna seria, to może nie byłbym taki zażenowany, bo to nie była Szklana Pułapka. Nie polecam dla fanów szklanej pułapki.
Jako film akcji który ma odciągnąć od rzeczywistości i po prostu bawić - 5/10
Jako Szklana Pułapka - 2/10

ocenił(a) film na 1
Kosiara012

kultowe filmy powinny być chronione jakimś patentem... mam wrażenie, że ostatnio produkcja filmów odbywa się tak: spotykają się holiłódzcy wyjadacze, biorą jakiś scenariusz pisany przez studenta 1 roku tamtejszej filmówki i losowo przydzielają do niego znanego i kasowego bohatera... czy to bond, czy szklana pułapka, czy bourne wszystkie sa w gruncie rzeczy takie same... No, może różnią się tylko poziomem absurdów. Ten film nie ma nic z klimatu dawnej SzP.

Kosiara012

byłem wczoraj w kinie ale raczej dlatego że do Cinema mam jeszcze z 10 voucherów, które do czerwca muszę wykorzystać. Enyłej.
Idąc do kina wiedziałem czego można się spodziewać. Klasyczna Szklana Pułapka skończyła się na trylogii, na śmierci postaci granej przez Ironsa i chyba większość się z tym zgodzi. DIe Hard 4 i Die Hard 5 to filmy żerujące na kultowej postaci McClane'a, a także mające nadzieje na zarobek na ww. postaci.
Czy Die Hard 5 to film zły? Nie. Dzisiejszy odbiorca łyka wszystko niczym wygłodniały pelikan, a głosy widzów czegokolwiek wymagających, znikają w zalewie popkulturowych oczekiwań. Dla popkulturowego odbiorcy stworzono ten film. Fani Die Hard z przełomu lat 80-90 po obejrzeniu DH5 stwierdzą casus Star Warsów, gdzie starsza trylogia prześcignęła nowszą o lata świetlne. Bo chyba nikt nie wyobraża sobie, że nie powstanie DH6.

Nie ukrywam, że nawet od filmów akcji oczekuję czegoś. Tutaj tego czegoś jest dosyć mało, ale film tragiczny nie jest.
Co mi się podobało? przede wszystkim zwrot akcji (nie spoileruję, ale chyba wiadomo ocb) no i po części scena pościgu po Moskwie. Nie jest to może to co widziałem w trylogii Bourne'a, ale źle nie jest. Co mi się nie podobało? raczej cała reszta. Niestety wymagałem czegoś więcej, a tego tutaj nie ma. Nie mówię już o dialogach ojciec-syn, ale o samym sensie powstania tego typu duetu. wszystkie poprzednie części charakteryzowały się tym, żę McClane'owi ktoś pomagał. Nawet jeśli przez 3 części ta pomoc była szczątkowa (z wyłączeniem pomocy Jacksona), to z jednej strony dawała urozmaicenie, z drugiej i tak powodowała, że McClane stawał się nam jakoś tak bliższy. Tutaj niestety duet w którym McClane próbuje "przekrzyczeć" syna do mnie nie przemawia.
Sam scenariusz zajeżdża zimną wojną, jakby nie było innych tematów. Szkoda, bo terroryzm z pierwszych trzech części bardziej do mnie przemawiał niż odkurzanie Rosjan i ich atomowych zapędów.
Niestety boli też nastawienie na akcję a nie na logikę. Tam gdzie w SP1 McCLane chodzi boso po szkle, w SP2 próbuje nie dopuścić do katastrofy samolotu, gdzie w SP3 wychodzi cało z zamachu na metro trąci o S-F, a mimo wszystko jest bardziej prawdziwe, niż spadanie z synem z dachu przez kilka rusztowań. Do tego scena, gdzie syn rozcina więzy na rękach związanych z tyłu podczas gdy w tle widzimy, że za nim stoi przeciwnik i nic nie widzi - arcydzieło absurdu.
Brakuje mi też wyrazistych czarnych charakterów. Nawet Olyphant z SP4 był lepszy niż nieznani nikomu wrogowie z SP5. nie mówiąc już o genialnym Rickmanie.

Gdybym miał wystawić filmowi ocenę, to:

- dałbym 8/10 gdybym nie wychował się na trylogii Die Hard, nie znał jej wcale i byłbym hamburgerozjadaczem, który wciągnie każdy szit. Wtedy pościg ciężarówkami po zatłoczonych ulicach ze ździebko debilnym zakończeniem jarałby mnie. przymknąłbym oko na dialogi, brak obsady, naiwny scenariusz, itp. itd.
- dałbym 7/10 gdybym znał serię, lecz nie traktowałbym jej jako wyznaczniku pewnej jakości w filmach sensacyjnych. wtedy uznałbym że film jest niezły, efekciarski, z niespodzianką itd. itp.
-ale daję 6/10, bo lubię postać McClane'a, lubię wracać do pierwszych 3 części, w której widzimy człowieka, który znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie albo że jest winnym tego co zrobił w przeszłości. w SP5 McClane od razu wpada w centrum wydarzeń, nie ma tego odczucia, że jest on sam przeciwko wielu złym ludziom. Pierwsze 3 części były jakby survival horrorem, gdzie samotny szeryf musiał uciekać i pojedynczo eliminować złych ludzi. Tutaj ucieka przez chwilę, ale czujemy, że za chwilę chwyci za ciężki karabin maszynowy i ich wszystkich zabije. Czuje się, że film powstał tylko i wyłącznie dlatego, że tworcy mieli nadzieję, że widz łyknie 50letniego McClane'a, bo łykał go 25 lat temu. Twórca postanowił, że walkę w samotności zastąpi efekciarską rozpierduchą.
Niestety, nawet jeśli dokładnie tego się spodziewałem i tego nie chciałem, to niestety prawda jest taka, że lepiej byłoby pójść dziś do kina na pierwsze części, które są efekciarskie inaczej. a jednocześnie wyjątkowo klimatyczne