Film jest nudny i bez wyrazu. Aktorzy jak naćpani( ale pewnie dlatego, ze Herzog wprowadzał ich w stan hipnozy), co nie skupiało uwagi, ale usypiało. Teksty idiotyczne, treści, które film miał w sobie zawrzeć, gdzieś zginęly, fabuła się posypała, a raczej w ogóle jej nie było. A dłużyzny w tym filmie przebijają polskie głupkowate seriale. Pod jakim względem arcydzieło? Ze niby taki mądry film i niewielu go zrozumie? Otóż komplikowanie i specjalne zawoalowanie rzeczy, które moznaby pokazać zwyczajnie to nie dowód geniuszu, ale głupoty. A chwalenie filmu, którego się nie rozumie,tylko dlatego, ze jest taki skompllikowany i pseudo - inteligentny jest żałosne. Ja ten film ogładałam kilka razy, z różnego punktu widzenia, czytałam o nim wiele, nawet zrozumiałam to lanie wody i pseudo - filozofie, ale wciąż twierdze, że jest to najgłupszy film w historii kina!
Zatem polecam inne filmy Wernera Herzoga. Może w ten sposób odszukasz jeszcze głupszy "najgłupszy film w historii kina!". Naprawdę smutne...
znam inne filmy Herzoga, im więcej ich ogłądałam, tym bardziej utwiedzałam się w przekonaniu, że to marnowanie taśm...
To po jaką cholerę marnotrawiłaś swój cenny czas na gnioty dennego reżysera? Na Twoim miejscu zdecydowanie obejrzałabym coś, co wg. Twoich kryteriów właściwie wykorzystuje taśmę, np. "Szybkich i wściekłych"...no, chyba, że chciałabym koniecznie udawać intelektualistkę...
oglądałem dzisz szklane serce i uważam że jest to świetny pomost między zwykłymi filmami a takim artystycznym przewartościowanym badziewiem jak np.9 żywotów Katza (nie mylić z kotem fritzem).Mi się podobał choć bez wątpienia konikiem pozostaje u mnie Aguirre. (co do katza to tylko moje zdanie, prosze mnie nie pouczać,dziekuje)
Masz po prostu złe nastawienie od tego filmu i uparłaś się, że znajdziesz jakieś ukryte przesłania, filozofie, klucze fabularne itp., podczas gdy tu nie o to chodzi, a reżyser celowo ogranicza do minimum klasycznie rozumianą akcję. Ten film ma wciągać magią obrazu- raczej sposobem opowiedzenia historii niż samą historią. Jeżeli nie masz wrażliwości artystycznej to i przeczytanie tysiąca książek nic tu nie da.
Nie przeczę temu (widziałem ten film tylko raz i pewnie nie zrozumiałem wszystkiego). Chodziło mi o to, że takie analizowanie mimo wszystko nie jest kluczem do wczucia się w tego typu film.
Film jest naprawdę świetny i utrzymany w takim fajnym klimacie.Co do przesłania to każdy film Herzoga ma niesamowity przekaz,ale raczej trzeba się bardziej zagłębić w film i być tu i teraz żeby poczuć to przesłanie. Nie bardzo za to rozumiem założycielkę tematu bo jeżeli uważa filmy Herzoga za marnotrawienie taśm i mojego czasu(swoją drogą jaka troska o mnie i o mój czas prywatny) to po co ogląda filmy które jej nie odpowiadają? Dla mnie jest to nie logiczne,ponieważ jeżeli poszłabym do kina na film kogoś kogo twórczości nie lubię to zawsze będę nastawiona negatywnie do tego filmu i na pewno stracę czas i pieniądze.
Ktoś tu napisał: <<Ten film ma wciągać magią obrazu - raczej sposobem opowiedzenia historii niż samą historią.>>
Mam edycję dvd - najnowszą z dostępnych w Polsce. Obraz jest... cholernie niewyraźny, jakby zamazany. Być może to celowy zabieg - odrealnienie całej tej historii. Jednak mnie to przeszkadza - niektóre ujęcia wydają mi się definitywnie nieczytelne.
Ponieważ dotąd obejrzałem dopiero połowę (wczoraj, na więcej zabrakło czasu), o samym filmie się nie wypowiadam. Na razie.
Jak ten czas płynie... Chyba z kilkadziesiąt litrów whiskey temu to oglądałem i niciewo nie pomnę... Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę... Heh, czyli że obraz wciąż do bani.
Jeśli wyłącznie angielskie napisy nie są przeszkodą, polecam zestaw Herzoga na blu ray wydany przez BFI. Obraz świetny, choć akurat w przypadku "Szklanego serca" momentami bardzo ciemny. Ale chyba taki był zamysł Herzoga.
Dzięki. Ale mam oryginalne dvd, acz rodzime. Wystarczy, aż tak bardzo mi nie zależy. Oczywiście, był w tym zamysł reżysera. Tam wszystko jest "mgliste" czy "mroczne", zwłaszcza ludzkie rozumowanie.
Ok, ale na blu ray obraz nie jest "niewyraźny, jakby zamazany" (wiem, o czym piszesz, bo mam też polskie wydanie dvd "Zagadki Kaspara Hausera") - tylko momentami dość ciemny. Ponieważ to wydanie chyba jednak lepiej odzwierciedla oryginalną wizję Herzoga, to znaczy, że jego zamysłem nie była mglistość, tylko co najwyżej mrok. Co do rozumowania, to częściowo się zgadzam, ale mi to akurat tutaj nie przeszkadza.