PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31403}

Szpital Brytania

Britannia Hospital
1982
6,9 852  oceny
6,9 10 1 852
5,5 2 krytyków
Szpital Brytania
powrót do forum filmu Szpital Brytania

Zamknięcie trylogii Lindsay'a Andersona budziło moje obawy. Groteska jaką tworzy on w swoich filmach bywa nieproporcjonalna: czasami jest zbyt poważnie by się śmiać, a innym razem zbyt śmiesznie by traktować poważnie to co chce się nam przekazać. Twórca nie umiał nigdy znaleźć złotego środka między tymi skrajnościami. Dlatego nie wychwalałem jego dzieł ponad niebiosa, ale też zupełnie ich nie odrzucałem. Były dobre. I "Szpital Brytania" potwierdza tę regułę, lecz tym razem dlatego, że jest nierówny.
Pierwsza godzina seansu minęła mi obojętnie. Tak jak mówiłem: czasami jest zbyt zachowawczo, innym razem absurd bywa głupawy. Jednak to co się dzieje w drugiej połowie filmu trzeba zobaczyć: to najlepiej wyreżyserowane momenty w całej karierze twórcy. Wszystkie niedorzeczności obecne w ojczyźnie Andersona zostają świetnie wytknięte za pomocą surrealistycznych scen i ostrej satyry. Podoba mi się również zamknięcie wątku Travisa, który stanowi spoiwo między tym dziełem, a "Jeżeli..." oraz "Szczęśliwym człowiekiem". Znajdziemy tu i przemyślane monologi, i kamp w czystym wydaniu. Wszystko jest jednak zamierzone, więc nie ma co się martwić o jakość.
Ostatecznie nie wiem czy to przypadkiem nie najlepsza odsłona trylogii. Choć wybija się nieznacznie, więc nie będzie krzywdzące jeśli postawie ją na jednej półce z resztą, dając jej taką samą ocenę.

Lucky_luke

A gdzie oglądałeś ten film? Bo nie mogę znaleźć

ocenił(a) film na 7
justyna_bo_33

Odczułem podobnie, pierwsza część nie tak błyskotliwa, ociera się nawet o... dydaktyzm. Za to finał ze scenami masowymi niesie całość ku górze. Rzetelnie i żadnych uników. Kino to ruch i Anderson świetnie tu wyczuwa medium, w którym się wypowiada. Próbują, niektórzy, rozpoznawać tropy z Monthy Pythonem, ale to nie ten kierunek, myślę. Jeśli już szukać jakiegoś powinowactwa stylistycznego, choć to mało uprawnione, bo Anderson to <duży gracz> kina i nie potrzebował podpierać się innymi, wskazałbym Dr. Stranglove... Kubricka. Tyle, że nie miał na planie Petera Sellersa, który mrożącą krew w żyłach satyrę, nasycił absurdem i komizmem, nie osłabiając jej ostrza. Z trylogii Andersona, najbardziej przywiązałem się do Szczęśliwego Człowieka, choć zwieńczenie tejże to także duży wyczyn.

użytkownik usunięty
Lucky_luke

mękolenie gimbusa, któremu nic nie pasuje.