owszem mówi, ale o tym to już dawno wiedziałam i nie zgadzam się z opinią, że cokolwiek poza fabułą było w tym filmie tragiczne.
Cała ta propaganda z Dogmą to jedna wielka ściema. Lars z pozostałymi artystami niby ustala pewne zasady, które jednak skrupulatnie łamie, a cała akcja miała na celu podkreślić wyraz artystyczny jego filmów. Film miał wyglądać na nakręcony w prymitywnych warunkach, ale tak naprawdę, to cały sztab techniczny czuwał nad tym, aby to wszystko jedynie tak wyglądało. Cała ta lawiracja kamerą jest celowa, bo na prawdę, trzeba być cholernie nieumiejętnym operatorem, żeby nakręcić scenę z tak trzepiącym się obrazem. Operator musiałby oddalić się o dobre kilkanaście metrów od bohatera i kręcić go na możliwie wąskim kącie obiektywu, co pozbawione jest jakiegokolwiek sensu. Widz musi mieć wrażenie, że wizualność projektu nie wpływa na jego jakosć, ale sam fakt tego przedsięwzięcia wydaje się byc geniuszem artystycznym. Poza tym, filmy miały być pozbawione wszelkiej sztuczności w scenariuszu (typu broń, morderstwo itp.), kiedy to wymienione sytuacje są podstawą konfliktu w tym filmie. Gdzie tu konsekwencja? Poza tym zwróćcie uwagę na montaż w scenach musicalowych (film miał być przecież pozbawiony udźwiękowienia). Czy spełnia on warunki Dogmy? Niesamowite jak wielka część społeczeństwa daje się nabrać na ten prosty zabieg...
Przykładem dyletanctwa jest jeden z przedstawicieli Nowej Fali - sam Godard. Nie potrafił kręcić filmów, więc zrobił atut z braku umiejętności posługiwania się kamerą. ;)
Z tego co przeczytałem przed chwilą, muzyka w filmie ma być tylko wtedy, gdy wszyscy bohaterowie ją słyszą, a w scenach musicalowych przecież wszyscy słyszą muzykę.
Taki byl zamiar. Dzieki temu ma sie wrazenie, jakby sie w tym wszystkim uczestniczylo, jakbym to ja nagrywala sytuacje swoja kamera.
dzięki za ostrzeżenie, rozumiem filmy takie jak Blair Witch Project czy Cloverfield gdzie jest to konieczność wynikająca z fabuły, ale ta debilna maniera kręcenia bez statywu dla uzyskania efektu choroby morskiej u widza jest przeirytująca. po prostu nienawidzę - i pieprzyć dogme 95 - niech kręcą bez statywu ale ze stabilizacją obrazu, albo nie: może być bez statywu i bez stabilizacji ale niech chociaż niech kamerzysta przestanie tańczyć.
Jeśli wiesz jak robić dobre filmy to zabierz się za to sam. Kręcenie kamerą "z ręki" nie wymyśliła "Dogma", to wynalazek jeszcze z pierwszej połowy XX w..
Nienawidzić osobiście masz oczywiście prawo, ale wystrzegaj się "dobrych rad", jak wolno a jak nie wolno kręcić filmów.
napisałem tylko czego nie lubię, co mnie drażni i czego nie kupuję. nie będę robił filmów tylko dlatego, że mi się jakiś nie spodobał - nie muszę być też reżyserem aby mieć prawo do swojej opinii na temat tego co mi się w filmie podoba a co nie.
Odpisałem tak, bo kto daje "dobre rady", pewnie jest fachowcem. Nie chodzi o Twój gust, tylko o "odgórne" wskazówki co do prowadzenia kamery. Mnie tam w głowie się od tego nie kręci.
Akurat ten użytkownik, który zwrócił ci uwagę to stary prowokator na forach filmowych. Proszę na niego uważać.
Spec z Ciebie jak z ruskiej baby ciągnik. Kto to jest kamerzysta? Słyszałeś żeby na fotografa wołali aparacista?!
Skoro mamy w Polsce "biznesmenów", "szołmenów" itp. anglicyzmy, to może tak "kameramen"?
Zresztą nasz język też nie gorszy - dorobiliśmy się "pracującej soboty" czy "urlopu tacierzyńskiego"; posługują się tym zarówno politycy jak i dziennikarze czy "moderatorzy" (tfu, prowadzący!).
Słowo > samochód <, wprowadzone, m.in., w czasach II RP (w ramach akcji spolszczania obcych terminów), zamiast
> automobilu <, jest wręcz kretyńskie - ale po latach już tego nie słyszymy.
Dopóki słowo jest poprawne i dopuszczalne w użyciu, nie jest kretyńskie (co nie tyczy się, oczywiście, urlopu "tacierzyńskiego", czy fonetycznego zapisu występującego w słownikach showmana). Jeśli pamiętasz czasy II RP to gratuluję długowieczności. A co do Twojej poprzedniej wypowiedzi: 1) zawsze możesz użyć słowa "przedsiębiorca", 2) przykre zjawisko pojawiania się w mass mediach osób, które nie potrafią się wypowiadać zgodnie z zasadami języka polskiego to oddzielny (bo obszerny) temat.
Tyle, że tym terminem określa się najczęściej faceta kręcącego filmy na komuniach i weselach. Kamerzysta ma się więc do operatora filmowego jak gracz podwórkowy do zawodnika pierwszej ligi.
Podczas produkcji filmu, facet obsługujący kamerę to kamerzysta - poprawny termin obok operator filmowy. Natomiast KRĘCI filmy reżyser albo producent. A na weselu i komunii, filmu się nie kręci tylko KAMERUJE. :)
"Podczas produkcji filmu, facet obsługujący kamerę to kamerzysta - poprawny termin obok operator filmowy."
Jasne, że synonimy. Jednak to trochę tak, jak z "kucharzem" i "kucharką". Gdy wypowiadasz to pierwsze słowo, to masz przed oczyma szefa kuchni najlepszej restauracji, gdy drugie - panią ze szkolnej stołówki.
"A na weselu i komunii, filmu się nie kręci tylko KAMERUJE. :)"
Jak do tej pory, takie określenie słyszałam jedynie z ust osób starszych :)
"A na weselu i komunii, filmu się nie kręci tylko KAMERUJE. :)"
"Jak do tej pory, takie określenie słyszałam jedynie z ust osób starszych :)"
A ja również z ust młodzieży, ale dawno. Myślę że to określenie umrze, bo w dzisiejszych czasach kameruje się komórką albo smartfonem, to nie pasuje. Teraz chyba mówi się po prostu 'nagrywa'
Boże, błagam, mniej litość i daj mi siłę, żeby się zabić. Jak możecie pisać takie bzdury? Naprawdę nie macie pojęcia na temat sztuki sztuki filmowej?
ej, bo się jeszcze zlituje... ;]
co do operowania kamerą? wydaje mi się że taki sposób jest bardziej osobisty, żywy, itp. choć może ciut gorzej się ogląda...
mi pasowało, tym bardziej że było o osobie która traciła wzrok i pląsała... ;]
Może mają, może nie. Von Trier ma swój świat i nie każdy musi odbierać jego filmy jako dzieła sztuki.