"Teresa" opowiada o trudnych sprawach w niewymuszony sposób: o chłopcu, który nie dorósł do roli mężczyzny, delikatnej nastolatce, która zawiodła się na swojej miłości, apodyktycznej teściowej, nieprzystosowaniu do życia w obcym kraju.
Pier Angeli była urocza i wdzięczna w swej roli. John Ericson denerwował mnie niezmiernie, taki niedojrzały chłystek. Ale to chyba świadczy o tym, że dobrze zagrał.
Szczerze powiedziawszy, miałam nadzieję, że Teresa kopnie w tyłek swojego gogusiowatego mężusia, ale jednak przy nim została. A szkoda!