Radioaktywny kamień spoczywający na dnie wybrzeża Pacyfiku, powoduje że fauna oceanu staje się bardzo dziwaczna, niektóre zwierzęta mutują, stają się morderczymi bestiami.
Wszystko wychodzi na jaw kiedy w dziwnych okolicznościach giną ludzie wypływający na ocean. Ich zwłoki wyglądają jak by przed śmiercią mieli do czynienia z czymś radioaktywnym.
"Dzieło" jakich wiele w tym okresie, temat wpływu radioaktywności na zwierzęta oklepany do bólu. Jednak tu reżyser stawia wszystko na jedną kartę i już w pierwszym ujęciu ukazuje monstrum, którego losy i poczynania mamy śledzić przez następne 80 minut. Nawet jak na kino klasy B potwór wypada słabo, nie dopracowana istota przypominająca jaszczura.
Po za tym film to dzieło nie przekraczające ram typowego monster movie. Podwodne sceny sprowadzają się do jednego, nieszczęśnik spotyka potwora, potwór go dusi zwłoki wypływają na wierzch. Finałowa scena dobitnie tępa, bardzo przewidywalna i tak naprawdę nic nie wyjaśniająca. Polecić można owe dzieło fanom tandetnych produkcji z tamtych lat.